wtorek, 21 czerwca 2011

szesnaście.

Postanowiłam wrócić jeszcze do tematu poruszonego przeze mnie notkę czy dwie wcześniej. Mam na myśli moje rozważania i podpowiedzi kierowane do Was z tytułu pomocy bliźnim, mianowicie - podpisania oświadczenia woli.
Zauważyłam, że pojawiło się kilka osób popierających moją inicjatywę. I bardzo jestem dumna z tego powodu. Mam nawet nadzieję, że jest Was więcej.
Ale do puenty dzisiejszej wypowiedzi. Chciałam napisać kilka słów o samym oświadczeniu i o technicznych sprawach. Podkreślam - nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale to co wiem myślę, że mogę Wam spokojnie przekazać ;)
Otóż, jeśli chodzi o owo oświadczenie od strony formalniej, należy mieć po pierwsze ukończone 18 lat. To chyba jasny wymóg. Kolejna sprawa to kwestie zdrowotne. Napisała do mnie osoba, z pytaniem czyć będąc przewlekle chorym można takie oświadczenie podpisać. Nie jestem lekarzem, nie wiem o jakie dolegliwości chodzi, dlatego odesłałam tę osobę po prostu do lekarza, który ją leczy. Tutaj nie mogę decydować, bo w takiej sprawie jestem nikim - żadnym autorytetem.
Wracając do tematu - oświadczenie może mieć różną formę: kartę wielkości dowodu osobistego lub karty kredytowej i jest to najbardziej oficjalna forma; może być to wydrukowana kartka (gotowa do pobrania na stronie internetowej) gotowa do wypełnienia lub po prostu odręcznie napisana karteczka zawierająca w treści, że godzimy się na pośmiertne oddanie narządów. Wszystkie te formy oświadczenia muszą KONIECZNIE zawierać nasz odręczny podpis i oczywiście numer PESEL.
Potem, jeśli ktoś zdecyduje się na złożenie takiej deklaracji powinien zawiadomić najbliższą rodzinę o podjętej decyzji. Jak wiadomo nie znamy dnia ani godziny, a uważam, żę taka wiedza jest rodzinie niezbędna. I jeśli chodzi o formalności oświadczeniowe, to chyba tyle miałam do powiedzenia.
Zachęcam również do namawiania bliskich, aby i oni podpisali taką zgodę. Osobiście udało mi się już dwie osoby namówić. Oby takie otwarte umysły miało całe nasze społeczeństwo! ;)

Aha... Pamiętam, że moją decyzją mama była dość roztrzęsiona, ale uspokoiłam ją zdaniem, że nikt jutro, za miesiąc, czy za pięć lat nie zadzwoni do mnie i nie powie, że potrzebna mu jest nerka czy płuco. Na tamten świat się jeszcze nie wybieram, a jak już będę, to na pewno nie zabiorę ze sobą wszystkiego.

Pozdrawiam ;))

godzina 0 - godzina piąta... cel - praca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niepodpisane komentarze nie będą moderowane. Chcesz wyrazić tu swoją opinię? Ok, ale podpisz się pod swoimi słowami ;)