poniedziałek, 17 listopada 2014

zakupowelove (nawet te najmniejsze)

Powiem, że żyję i na dowód pokażę zakupsy - czy to dobry początek, żeby znowu wrócić, znowu po taaaaakiej przerwie? 

Wiecznie urządzam przestrzeń wokół siebie i szukam kolejnych, pasujących do mojej układanki, puzzli. Chociaż moja dzisiejsza pierwsza zdobycz, to zupełny przypadek (wybrałam się raczej na poszukiwanie prezentów gwiazdkowych... albo przynajmniej szukałam inspiracji, żeby takie niebawem stworzyć). Przy okazji sama się odrobinę uszczęśliwiłam. Tym razem szklanym słoikiem, u mnie będzie w zastosowaniu jako podręczny pojemnik na waciki. Coś czuję, że dokupię kolejne ;))

A ponadto: 


Skusiłam się wreszcie (albo innymi słowy - dotarłam wreszcie do stoiska Golden Rose) na pomadkę GR z serii velvet matte! Wszyscy już ją mieli, mam wreszcie i ja, będę też testować. Jestem niesamowicie ciekawa jak się u mnie sprawdzi. Kolor 17, cena: 9,99zł.


Pozostając w temacie GR - i jako lakieromaniaczka, przygarnęłam moje kolejne małe dziecko. Tym razem postawiłam na podstawowy biały lakier. Ten pochodzi z linii Color Expert, która jest dla mnie nowością.  Lakier miał już dzisiaj swój debiut i mogę o nim na pewno powiedzieć, że ma fajny duży pędzelek, ale z wysychaniem średnio... Dzisiaj był bazą do mojego papierowego manixa. Kolor numer 02, cena: 5,49zł.


W promocji w Rossmannie (1+1gratis) kupiłam tylko dwa produkty - mój nieśmiertelny tusz z Lovely (o którym pisałam szczegółowo tutaj) i poniższy tint tej samej firmy. Jestem ciekawa jak się sprawdzi, zwłaszcza, że jeden juz testowałam (innej marki) i tamten wcale nie był taki oh! i ah! Tusz kosztował 8,99zł, a tint o numerze 3 był za free (7,99zł).



Przy okazji zapowiem Wam post o produktach do twarzych, które ostatnio kupuję na potęgę! Testuję, macam i sprawdzam. Z tą maseczką bardzo się polubiłyśmy, a to już moje trzecie opakowanie ;)) Cena: 1,69zł.


Dowodem mojej ostatniej obsesji niech będą te kapsułki. Słyszałam o nich sporo dobrych opinii... Przetestuję i ja ;)) Cena: 6,99zł.


Jestem ciekawa, czy używałyście któregoś z powyższych kosmetyków. Jesli tak dajcie znać co onich sądzicie. Chętnie poznam Wasze opinie, zwłaszcza o kapsułkach Rival de Loop ;))

Pozdrawiam ;***

PS. Jeśli śledzicie mnie na instagramie, jesteście na bieżąco - tam jestem codziennie i publikuję posty zdecydowanie częściej.

PS2. Mam ochotę zrobić jakiś TAG, co jest teraz modne albo co mielibyście ochotę zobaczyć/poczytać? ;)

sobota, 20 września 2014

DIY: phone case

Jak wspominałam w poprzednim poście, dzisiaj przychodzę do Was z moją nową propozycją DIY. Zacznę od tego, że kolejny raz sprawdza się u mnie powiedzenie, że potrzeba matką wynalazku. W tym wypadku potrzebowałam wynalazku, jakim jest pokrowiec na telefon. 
Zwykłe silikonowe bezpłciowe "ochraniacze" dostępne we wszystkich sklepach (stacjonarnych i tych online) nie podobają mi się za grosz! Jeśli śledzicie mnie na instagramie, wiecie doskonale, że od ponad roku dzielnie towarzyszyła mi moja cudowna #Piguletta. Ochroniła mój telefon przed niejednym upadkiem, a to na dywan (niby niegroźnie), a to na beton (ups!). Natomiast wraz ze zmianą mojego genialnego urządzenia mobilnego, musiałam zmienić także obudowę. Przekopałam całe allegro, zaczęłam nawet kopać na ebay, ale nie znalazłam niczego! Na szczęście doznałam oświecenia i uznałam, że jak nie oknem to drzwiami - sama sobie zrobię mój case ;)))


Do zrobienia własnego, niepowtarzalnego casea potrzebne nam będą : nożyczki (najlepiej małe, a na pewno mniejsze niż moje), nożyk (najlepiej do papieru, ale mi się paliło, więc wzięłam jaki miałam - najostrzejszy), czysta kartka papieru (najlepiej więcej, a jeszcze lepiej w kratkę), długopis albo ołówek (wzięłam, oba - przezorny ubezpieczony) do odrysowania oraz przezroczyste etui na Wasz telefon i oczywiście telefon...


Ja swoje etui zamówiłam na allegro i kosztowało niecałe 6 złotych + przesyłka. Czekałam na nie chyba z dwa tygodnie, więc nie będę polecać sprzedawcy na allegro, szukajcie na własną odpowiedzialność pod różnymi hasłami.


Jak już etap zamawiania/kupowania etui mamy za sobą czas oczekiwania na przedmiot możemy sobie umilić szukaniem odpowiednich zdjęć, obrazków lub grafik do swojego casea. Ja zdecydowałam, że wykorzystam obrazki jakie znajdę w internecie (w końcu to niewyczerpalna studnia inspiracji). Mi doskonale przysłużyła się strona stylowi.pl. Tam wyszukałam kilkadziesiąt (!) obrazków o interesującej tematyce oraz milej dla oka kompozycji i zapisałam je na dysku. Oczywiście każdy może dowolnie komponować swoje obrazki - użyć własnych zdjęć, stworzyć własne grafiki - na tym polega wyjątkowość tego DIY - każdy może go realizować na swój własny sposób.


Skopiowane wcześniej obrazki przeniosłam do pliku word, zachowując względne proporcje, układałam po trzy zdjęcia na każdej kartce A4, zaoszczędziło mi to miejsce i pieniądze (wydane w xero). Moja metoda "na oko" doskonale się sprawdziła, ale jeśli macie cierpliwość i dokładne wymiary swojego sprzętu nie trzeba robić wszystkiego na czuja, jak ja ;))


Na takie obrazki ja się zdecydowałam, rożna tematyka, ale maja one wszystkie jakiś wspólny mianownik ;)) Jak wspomniałam wcześniej - poszłam wydrukować moje obrazki do ksero i za jedną stronę zapłaciłam 1zł (wrzućcie to w koszty) i prawie gotowe!



Jeden z ważniejszych kroków to odwzorowanie klapki Waszego telefonu. Nie powiem - nagimnastykowałam się przy tym "odrobinę. Próbowałam na wiele sposobów - najpierw na czystej kartce (ale ciągle coś było nie tak), a później na kartce w kratkę (i to było dokładnie to!). Uczyłam się na swoich błędach i nie pytajcie mnie ile się nagimnastykowałam i ile tych wzorników nawycinałam zanim stworzyłam ten jedyny, ostateczny - idealny...



Następnie odrysowałam je na każdym z wcześniej przygotowanych obrazków (zawsze rysowałam delikatnie z tyłu, żeby niczego nie zniszczyć. 

W tym momencie także mała uwaga - jeśli zdecydujecie się na jakieś zdjęcie, zwróćcie uwagę, w jakich miejscach będziecie robić wycięcia (na aparat czy głośnik w telefonie), szkoda by było, gdyby się w tym momencie okazało, że musicie wyciąć na przykład czyjąś głowę ze zdjęcia... Ja już przy wyborze obrazków kierowałam się tym kryterium, dlatego skupiałam się na tym, aby wszystko co w zdjęciu najistotniejsze działo się na dole, a na górze było jak najwięcej wolnej przestrzeni.




Wycinanie obrazków wystawiło moją cierpliwość na próbę, bo ani moje nożyczki, ani nożyk nie były stworzone do takich zadań, powoli jednak podołałam. Jak wspomniałam wcześniej - lepiej przygotować profesjonalny sprzęt ;))



Tak przedstawiają się moje nowe skórki na telefon. Mogę je zmieniać w zależnośći od humoru lub dodrukować inne kiedy tylko będę miała ochotę ;))


Co sądzicie o tym pomyśle na DIY? ;)))

Pozdrawiam ;***

wtorek, 16 września 2014

projekt denko #3 nawilżanie

Po małej, nieplanowanej przerwie - oto kolejna część denka. Dzisiaj recenzja kilku produktów do nawilżania ciała i kremów do rąk. Jeśli ten temat Was interesuje, czytajcie dalej! ;))



produkt: masło do ciała, Bielenda
zapach: wanilia i pistacja, bardzo podoba mi się ten zapach. jest megasłodki, pachnie jak budyń i smarując się tym produktem ciężko się powstrzymać, żeby go nie zjeść... na ciele utrzymuje się raczej krótko
konsystencja: typowe masło, dość gęsty i treściwy produkt
opakowanie: słoik, konsystencja tego masła nie pozwoliłaby na inne warianty opakowania
pojemność: 200ml
opis: drogi produkt, ale kupiłam go na jakiejś niewielkiej przecenie skuszona zapachem, faktycznie nie da się być na niego obojętnym, pozostawiał uczucie nawilżenia na skórze przez kilka godzin, zapach nie utrzymywał się wybitnie długo, ale po samym wsmarowaniu go w ciało miło było zasypiać otuloną wanilią
wydajność: średnio wydajny 
cena: ok. 16-18zł
czy kupię ponownie: może



produkt: krem do ciała, Balea
zapach: kokosowy, na początku wydawał się dość miły, choć lekko chemiczny, w połowie słoiczka jakoś ta chemia się ulotniła (tak mi się przynajmniej wydawało), ale gdy zbliżał się już kres słoika zapach nie był już ani trochę przyjemny
konsystencja: bardzo lejąca, rzadka
opakowanie: słoik, ale w tym wypadku jakaś tubka, ewentualnie coś z dozownikiem sprawowałoby się znacznie lepiej
pojemność: 500ml
opis: starczył mi na klika długich miesięcy, używałam go zrywami, bo zużyć takie pudło nie wymieniając zapachu z czymkolwiek innym.... - to może wyjść bokiem. ale dzięki takim zamianom z chęcią do niego wracałam. niestety nie dawał długotrwałego nawilżenia i wchłaniał się dość wolno, dając przez ten czas wrażenie mokrej skóry. zanim weszłam pod kołdrę po nakremowaniu się, musiałam czekać aż skóra wypije wszystko, inaczej krem zostanie za chwilę na pościeli
wydajność: mimo, iż przelewał się przez palce, to był bardzo wydajny, strach pomyśleć co by było, gdyby tę pojemność zostawić, ale zagęścić konsystencję....
cena: ok. 2 euro
czy kupię ponownie: jeśli będę miała możliwość wypróbuję inne smaki



produkt: masło do ciała, Farmona Tutti Frutti
zapach: liczi i rambutan, bardzo smaczny! jeden z lepszych, według mnie zapachów tej marki, owocowy i orzeźwiający
konsystencja: gęsty krem z drobinkami
opakowanie: słoik, jak zwykle w takich przypadkach - krem za paznokciami to codzienność...
pojemność: 275ml
opis: uczucie nawilżenia pozostaje na bardzo długo, utrzymuje się ono nawet do rana (jeśli nakremuję się wieczorem po kąpieli), używanie go to sama przyjemność 
wydajność: super
cena: ok. 14zł
czy kupię ponownie: pewnie tak



produkt: krem do rąk, Neutrogena
zapach: malina nordycka, zapach bardzo mi sie podoba, jest wyraźny, ale nienachalny, przyjemny
konsystencja: krem, konsystencja jest idealna, bo nie płynie między palcami ani nie jest trudnym do roztarcia glutem
opakowanie: śmieszne w dotyku, bo jakby matowe, ale bardzo wygodne. co prawda, żeby go wykończyć musiałam przeciąć opakowanie
pojemność: 75ml
opis: dobrze nawilżał skórę dłoni, szybko się wchłaniał i zapach utrzymywał się bardzo długo. to mój zdecydowany faworyt, jeśli chodzi o kremy do rąk
wydajność: bardzo wydajny
cena: ok. 13zł
czy kupię ponownie: tak



produkt: krem do rąk, Isana
zapach: oliwka, i powiem szczerze, że nie powala. gdybym miała kupic ponownie, to na pewno nie ten zapach...
konsystencja: krem, ale za bardzo płynie... nie lubię takich produktów
opakowanie: tubka - wygodna, można wykończyć cały krem dzięki temu, że sam wypływa
pojemność: 100ml
opis: taka cena, za taką pojemność - warto spróbować, zwłaszcza, gdy ręce kremujemy jakieś dziesięć razy dziennie... ja go męczyłam bardzo długo, bo choć często czuję, że moje dłonie potrzebują nawilżenia, to na szczęście nie muszę kremować ich non stop
wydajność: nieskończona
cena: 3-4zł
czy kupię ponownie: inny zapach - czemu nie



produkt: balsam do ciała, The Body Shop
zapach: truskawka, zapach jest bardzo świeży
konsystencja: kremowa galaretka - tak bym ją opisała
opakowanie: mały tester do nabycia w sklepach TBS, jako próbka balsamu - zdecydowanie za małe, bo tą ilością mogłabym sie posmarować dwa razy i dziękuję... a jesli chodzi o przeznaczenie jakie ja nadałam temu produktowi - i nadal słabo, bo plastik, z którego jest wykonany jest bardzo twardy i ciężko wydobyć z niego produkt, a zwłaszcza od momentu zużycia połowy
pojemność: 60ml
opis: cieszę się, ze mogłam wypróbować ten produkt. ma on swoje plusy i minusy. zacznę od tego, że po zaaplikowaniu na skórę zaczynał się zawsze "rozwadniać" i chwilę po użyciu nie można było niczego dotykać, bo ręce były mokre, jakby wyjęte spod strumienia wody. na szczęście ten efekt szybko znikał i krem się wchłaniał, naprawdę (!!!) szybko. i tak samo szybko wysuszał moje dłonie... zawartość alkoholu moim zdaniem jest w tym produkcie za wysoka, nie powinna być wyczuwalna po użyciu... a po drugie boję się myśleć co by się działo, gdybym posmarował nim nogi (odpukać) po goleniu... gdyby był to produkt przeznaczony do dłoni mogłabym go wybronić jeszcze argumentem, że ten alkohol, ma działać bakteriobójczo, ale niestety nie tym razem...
wydajność: zadowalająca
cena: ok. 10zł
czy kupię ponownie: nie wiem



I co Wy na to? Jest tu coś na co się skusicie albo coś co już testowałyście? Chętnie poczytam Wasze opinie ;))

Pozdrawiam ;***


PS. Kolejny post będzie dotyczył DIY. Niech cierpliwość będzie z Wami!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

projekt denko #3 żele pod prysznic/do kąpieli

Dzisiaj tradycyjne, jak co poniedziałek, zajmiemy się kolejną porcją produktów zdenkowanych i choć w tytule posta wyraźnie zaznaczyłam, że będą żele pod prysznic/do kąpieli to zacznę od dwóch produktów, którym nie chcę robić dodatkowej kategorii (płyn do kąpieli i mydło w płynie), bo doskonale wpiszą się w dzisiejszą tematykę ;)) Zaczynamy! 


produkt: mydło w płynie, Linda
zapach: różany, bardzo przyjemny i delitatny, nie utrzymuje się na dłoniach długo po myciu
konsystencja: jak nazwa wskazuje - kremowa, dość gęsta
opakowanie: duże i wygodne do przelewania do innych pojemników oraz do przetrzymywani w szafce, można je wetknąć w każdą dziurę, dlatego, że jest to woreczek
pojemność: 1l
opis: największa wada to to, że delikatnie przesusza mi ręce, niestety nabyłam już nawyk ich kremowania i nie obywa się bez tego po myciu. poza tym, na plus oczywiście zapach, wydajność, cena... co prawda, przez to, że starcza na długo, zapach może znudzić, ale jeśli mamy więcej domowników to nie jest aż taki problem
wydajność: wysoka, przelewam sobie ten produkt do wygodnego dozownika na umywalce i starcza mi na bardzo długo
cena: ok. 7zł
czy kupię ponownie: raczej tak


produkt: płyn do kąpieli, BeBeauty
a więcej o niem możecie poczytać tutaj ;)))


produkt: żel pod prysznic, Isana
zapach: owocowo-kwiatowy, ale nazwa (violet passion) myślę, że nie wzięła się znikąd. moim zdaniem gdyby kolory miały zapachy, to kolor fioletowy pachniałby dokładnie jak ten żel pod prysznic. bardzo lubię!
konsystencja: żelowa, ale nie jest gęsty ani nie przelewa się przez palce
opakowanie: wygodne, bo można postawić je "na głowie", a przy tym bardzo wygodne otwieranie, z którym śmiało można walczyć ze śliskimi i mokrymi rękami
pojemność: 300ml
opis: używałam z przyjemnością, chociaż pienił się raczej średnio, to dla zapachu wart grzechu
wydajność: średnia
cena: 2,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt:  żel pod prysznic, Isana
zapach: truskawka i kwiat wiśni, ale ja powiedziałabym, że pachnie bardziej kwiatowo, delikatnie i nie utrzymuje się na skórze długo
konsystencja: 
opakowanie: dokładnie jak wyżej! wygodne, bo można postawić je "na głowie", a przy tym bardzo wygodne otwieranie, z którym śmiało można walczyć ze śliskimi i mokrymi rękami, a poza tym przesłodka grafika. były die buteleczki w wersji limitowanej: ta, dziewczyńska i druga, którą nazywam robocze marynarz
pojemność: 300ml
opis: jak wspomniałam wyżej cudne opakowanie, tak urocze, że aż chce się po nie sięgnąć, słowem - warto spróbować
wydajność: średnia
cena: 2,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt: żel pod prysznic, Balea
zapach: borówka, najpyszniejsza pod słońcem borówka! pachnie intensywnie, może trochę jak guma balonowa, ale przepysznie!
konsystencja: kremowa
opakowanie: takie samo jak produktów z Isany, bardzo wygodne i nie pozostawia wiele do życzenia
pojemność: 300ml
opis: nad zapachem mogłabym się rozwodzić kolejne akapity, ale ileż można... wiem, że każdemu, komu podstawiałam go pod nos bardzo się podobał. na pewno polecam spróbować jeśli tylko będzie mieli okazję. nie pienił się może wybitnie, ale nie przesuszał i zapach utrzymywał się na skórze jakiś czas po zastosowaniu
wydajność: wydajny bardzo, ale to przez moja oszczędność w jego używaniu (raz na kilka myć, żebym mogła się delektować tym zapachem jak najdłużej)
cena: niecałe euro
czy kupię ponownie: jeśli tylko będę miała okazję - na pewno!


produkt: żel pod prysznic, Palmolive, aroma therapy
zapach: mandarynka i trawa cytrynowa - bardzo rześki i orzeźwiający zapach, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że męski. 
konsystencja: żelowa
opakowanie: w mojej małej rączce trochę się nie mieści. minus za korek - gdy produkt się kończy nie można go odwrócić, a oparty o inne kosmetyki jest chwiejny jak po całonocnej imprezie...
pojemność: 500ml
opis: idealnie nadaj się pod poranny prysznic, ja kilka razy użyłam go wieczorem i zapach mnie tylko rozbudził, mimo iż wcześniej tak bardzo chciałam już iść spać. za to rano postawi na nogi nawet największego śpiocha! poza tym dobrze się pieni
wydajność: byłam zadowolona, bo jest całkiem wydajny
cena: ok. 15-16zł
czy kupię ponownie: może


produkt: żel pod prysznic, Dove
zapach: granat  i werbena cytrynowa. zapach może i byłby przyjemny sam w sobie dużo bardziej, gdyby mydlana nuta, która pojawia się zawsze w produktach tej firmy, nie wybijała się tak ponad wszystko, poza tym z czasem zapach "mydli się" coraz bardziej...
konsystencja: kremowa i bardzo fajnie się rozprowadza
opakowanie: od strony graficznej - bardzo na plus moim zdaniem, ale z korkiem dzieje sie to samo co z żelem Palmolive plus do tego strasznie oporne otwarcie
pojemność: 500ml
opis: niestety wszystkie żele z Dove przesuszają mi skórę (o ironio! przecież wszyscy tak je chwalą)
wydajność: dobra
cena: ok. 16 zł
czy kupię ponownie: raczej nie


produkt: mleczko pod prysznic, Luksja, care pro restore
zapach: słodki masła shea, które uwielbiam! długo się utrzymuje i uzależnia! 
konsystencja: kremowa, świetnie się rozprowadza
opakowanie: duże, wygodne i solidne, nie mam zastrzeżeń
pojemność: 500ml
opis: mój najulubieńszy, produkt do kąpieli, ever! od żelu z Balea (który jest jednym z moich ulubionych) lepszy jest w tym, że zapach jest piękny i do tego długo się utrzymuje i jako jedyny ze wszystkich powyższych w jakikolwiek sposób moją skórę nawilża! nie muszę już po każdej kąpieli się balsamować. bardzo ładnie się pieni. z przyjemnością sięgam po niego podczas każdej kąpieli
wydajność: gdyby nie to, że tak uwielbiam  ten produkt i mogłabym go wylewać na siebie litrami, to wydajność byłaby całkiem wysoka
cena: ok. 8zł
czy kupię ponownie: zdecydowanie taaak!


Czy testowałyście któryś z wymienionych żeli? Przypadły Wam do gustu czy nie? Dajcie znać w komentarzach!

Pozdrawiam ;***

PS. Hosanna! Jak to wspaniale, że blogger automatycznie zapisuje treści przeze mnie produkowane, bo przy opisie ostatniego żelu straciłabym wszystkie dotychczasowe zapiski....

piątek, 22 sierpnia 2014

dream to dream

W czasach, gdy jeszcze było ciepło (czyli w sierpniowe popołudnia) w ubiegłym tygodniu (!) mogłam sobie spokojnie pozwolić na szorty i lekką bluzę. W tym roku moją szafę (zdominował, to chyba mało powiedziane) totalnie przytłoczył kolor niebieski. Już nie wiem ile razy mówiłam, że go lubię. Ale tym razem odkryłam jak dobrze w nim wyglądam (o, skromności!) i jak dobrze się w nim czuję. Także, kolejny raz witam Waz w moim niebieskim świecie! I do tego te urocze kwiatki <3

A szorty, jak widzicie, to te, które kilka postów temu pokazywałam Wam w projekcie DIY, zdecydowałam się jeszcze trochę je zmodyfikować odpruwając przednią "łatkę". Uznałam, że przy takim stroju i tak dużo się dzieje i nie potrzebuję już więcej ozdób. Kieszonkę z tyłu jednak zachowałam, bo moim zdaniem dodaje tu wiele dziewczęcego uroku. 

A poza wcześniej wymienionymi, debiutuje również worek od MDi.Mod.Shion, który uwielbiam zabierać ze sobą na spacer z psem,  zakupy i inne takie. Mam wolne ręce, nic mi się nie obija o nogę i niczego nie muszę za specjalnie pilnować przed złodziejem ;)) Same plusy! Polecam!


bluza, szorty - sinsay
torba - MDi.Mod.Shion
trampki - real
okulary - nn








Setare umie lataaaaaać!




Na koniec heheszki i zdradźcie mmi jak Wam się podoba mój strój ;)) Czekam na komentarze! Ej! powiedzcie, czy lubicie nosić opasłe, mniej lub bardziej, bluzy do szortów ;))

Pozdrawiam ;***

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

projekt denko #3 produkty do włosów

Dzisiaj czas na  kolejną część projektu denko. Bez zbędnego gadania zaczynam moją krótką recenzję kosmetyków ;))


produkt: (mój) szampon, Facelle
więcej szczegółów o tym produkcie znajdziecie pod tym linkiem, bo jak widać używam go namiętnie i jestem mu wierna od już baaaaaardzo dawna ;))
czy kupię ponownie: taaaak!


produkt: szampon, Schwarzkopf
zapach: obłędny! kojarzy mi się z wysokopółkowymi perfumami i strasznie przypadł mi do gustu, niestety nie utrzymuje się długo na włosach i po kilkunastu godzinach raczej nie jest już wyczuwalny
konsystencja: jeśli napiszę treściwy, to wiecie o co mi chodzi? taki ni rzadki, ni gęsty...
opakowanie: w moim wypadku to tylko mała próbka i jak to próbki, opakowanie do niczego
pojemność: 10ml
opis: szampon jak szampon, ale po regularnym i namiętnym stosowaniu innych produktów do mycia, uważam, że po nim moje włosy nie były, aż tak miękkie jak zwykle, do używania co kilka myć mogłabym się skusić
wydajność: próbka starczyła mi na jedno mycie
cena: bezpłatna próbka
czy kupię ponownie: może, kusi mnie ten zapach ;))



produkt: maska do włosów, Biovax, L'biotica (do włosów suchych i zniszczonych)
zapach: zapach świeży, da się wyczuć nutę miodu i cynamonu, poza tym kojarzy mi się z jakimś produktem albo słodyczami, z którymi miałam styczność w dzieciństwie. niemniej - bardzo mi się podoba
konsystencja: żelowo-budyniowa
opakowanie: średnio wygodne, jak to opakowania próbek
pojemność: 20ml
opis: jedno opakowanie starczyło mi na jedną aplikację (na średnie i krótkie włosy spokojnie można użyć na 2-3 razy), ja swoją maseczkę nałożyłam na włosy (na całą długość, również u nasady) późnym popołudniem, zostawiłam ją na włosach na kilka godzin, a wieczorem byłam zbyt zmęczona, żeby to zmywać, więc zawinęłam tylko włosy i poszłam w niej spać. zmyłam ją z włosów po około 14 godzinach. włosy nie były ani obciążone, ani przetłuszczone. tak wspaniale działają na moje włosy maseczki Biovax, na szczęście! po jej użyciu włosy były wyraźnie odżywione i miękkie
wydajność: na jeden raz (dla długich włosów)
cena: 1,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt: maska do włosów, Biovax, L'biotica (do włosów ciemnych)
zapach: mniej przyjemny niż poprzednia maska, ale nadal mi się podoba, bo pachnie dość orzeźwiająco i świeżo
konsystencja: żelowo-budyniowa
opakowanie: średnio wygodne, jak to opakowania próbek
pojemność: 20ml
opis: tę maskę, w przeciwieństwie do poprzedniej trzymał na włosach godzinkę, może dwie... na włosach nie sieje spustoszenia (nie obciąża i nie przetłuszcza), przy jednorazowym użyciu trudno obserwować jakieś rewolucyjne zmiany, ale moim włosom nadała odrobinę połysku, ogólnie maski L'biotica testuję z ogromna przyjemnością, bo wiem, że której nie chwycę - na pewno mi się sprawdzi ;))
wydajność: na jeden raz (dla długich włosów)
cena: 1,99zł
czy kupię ponownie: może


produkt: serum wzmacniające z witaminami Ai E, Biovax, L'biotica
zapach: świeży, jakby delikatnie kwiatowy. trudno mi go zidentyfikować. ale bardzo długo utrzymuje się na włosach
konsystencja: olejowa
opakowanie: kolejna próbka
pojemność: 1,5ml
opis: ta mała próbeczka spędziła w mojej kosmetyczce prawie dwa lata zanim łaskawie po nią sięgnęłam. i po pierwszym użyciu tłukłam się w głowę dlaczego nie spróbowałm użyc jej wcześniej. i już wiem! - po przejściach z jedwabiami do włosów stwierdziłam, że takie serum i jego działanie nie mają sensu. może nie tyle się myliłam, co zapomniałam jakie przyjemne może być posiadanie pięknie pachnących włosów. aplikowałam go na końcówki włosów po stylizacji (po prostowaniu)
wydajność: to maleństwo wystarczyło mi na 3 użycia
cena: bezpłatne (gratis przy zakupie pełnowymiarowej maski)
czy kupię ponownie: kupię, jeśli tylko znajdę


produkt: lakier do włosów, Loreto (Biedronka)
zapach: jak w lakierach do włosów, nic wyjątkowego (mi nie przeszkadzają)
konsystencja: spray
opakowanie: wygodne, bo bez skuwki, nic się nie gubi i na półce nie wygląda jak wybrakowany
pojemność: 400ml
opis: gdybym używała go do codziennej stylizacji, myślę, że szukałabym dalej swojego idealnego produktu, ten pozostawia jeszcze wiele do życzenia - np. skleja włosy i ciężko usuwa się go z włosów (często wtedy wspomagam się moim normalnym szamponem, który mimo wszystko mam w łazience na półce), zapach utrzymuje się na włosach, co dla niektórych może być dyskomfortem, ale nie obciąża moich włosów i każdy skręt (fale, loki) utrwalone nim wytrzymują bardzo długo, często efekt utrzymuje się nawet do następnego dnia (oczywiście zdecydowanie delikatniejszy)
wydajność: starczył mi na dwa lata (!) przy utrwalaniu jedynie loków i raz na jakiś czas jakiejś bardzo wymyślnej fryzury, lakieru do włosów nie używam regularnie
cena: ok. 8-9zł
czy kupię ponownie: tak



W tej kategorii to wszyscy moi zdenkowani. Jestem ciekawa Waszych doświadczeń z tymi produktami, a w szczególności z maseczkami. Dajcie znać czy używałyście tego szamponu Schwarzkopf. Czekam na Wasze opinie ;)))

Pozdrawiam ;***