sobota, 20 września 2014

DIY: phone case

Jak wspominałam w poprzednim poście, dzisiaj przychodzę do Was z moją nową propozycją DIY. Zacznę od tego, że kolejny raz sprawdza się u mnie powiedzenie, że potrzeba matką wynalazku. W tym wypadku potrzebowałam wynalazku, jakim jest pokrowiec na telefon. 
Zwykłe silikonowe bezpłciowe "ochraniacze" dostępne we wszystkich sklepach (stacjonarnych i tych online) nie podobają mi się za grosz! Jeśli śledzicie mnie na instagramie, wiecie doskonale, że od ponad roku dzielnie towarzyszyła mi moja cudowna #Piguletta. Ochroniła mój telefon przed niejednym upadkiem, a to na dywan (niby niegroźnie), a to na beton (ups!). Natomiast wraz ze zmianą mojego genialnego urządzenia mobilnego, musiałam zmienić także obudowę. Przekopałam całe allegro, zaczęłam nawet kopać na ebay, ale nie znalazłam niczego! Na szczęście doznałam oświecenia i uznałam, że jak nie oknem to drzwiami - sama sobie zrobię mój case ;)))


Do zrobienia własnego, niepowtarzalnego casea potrzebne nam będą : nożyczki (najlepiej małe, a na pewno mniejsze niż moje), nożyk (najlepiej do papieru, ale mi się paliło, więc wzięłam jaki miałam - najostrzejszy), czysta kartka papieru (najlepiej więcej, a jeszcze lepiej w kratkę), długopis albo ołówek (wzięłam, oba - przezorny ubezpieczony) do odrysowania oraz przezroczyste etui na Wasz telefon i oczywiście telefon...


Ja swoje etui zamówiłam na allegro i kosztowało niecałe 6 złotych + przesyłka. Czekałam na nie chyba z dwa tygodnie, więc nie będę polecać sprzedawcy na allegro, szukajcie na własną odpowiedzialność pod różnymi hasłami.


Jak już etap zamawiania/kupowania etui mamy za sobą czas oczekiwania na przedmiot możemy sobie umilić szukaniem odpowiednich zdjęć, obrazków lub grafik do swojego casea. Ja zdecydowałam, że wykorzystam obrazki jakie znajdę w internecie (w końcu to niewyczerpalna studnia inspiracji). Mi doskonale przysłużyła się strona stylowi.pl. Tam wyszukałam kilkadziesiąt (!) obrazków o interesującej tematyce oraz milej dla oka kompozycji i zapisałam je na dysku. Oczywiście każdy może dowolnie komponować swoje obrazki - użyć własnych zdjęć, stworzyć własne grafiki - na tym polega wyjątkowość tego DIY - każdy może go realizować na swój własny sposób.


Skopiowane wcześniej obrazki przeniosłam do pliku word, zachowując względne proporcje, układałam po trzy zdjęcia na każdej kartce A4, zaoszczędziło mi to miejsce i pieniądze (wydane w xero). Moja metoda "na oko" doskonale się sprawdziła, ale jeśli macie cierpliwość i dokładne wymiary swojego sprzętu nie trzeba robić wszystkiego na czuja, jak ja ;))


Na takie obrazki ja się zdecydowałam, rożna tematyka, ale maja one wszystkie jakiś wspólny mianownik ;)) Jak wspomniałam wcześniej - poszłam wydrukować moje obrazki do ksero i za jedną stronę zapłaciłam 1zł (wrzućcie to w koszty) i prawie gotowe!



Jeden z ważniejszych kroków to odwzorowanie klapki Waszego telefonu. Nie powiem - nagimnastykowałam się przy tym "odrobinę. Próbowałam na wiele sposobów - najpierw na czystej kartce (ale ciągle coś było nie tak), a później na kartce w kratkę (i to było dokładnie to!). Uczyłam się na swoich błędach i nie pytajcie mnie ile się nagimnastykowałam i ile tych wzorników nawycinałam zanim stworzyłam ten jedyny, ostateczny - idealny...



Następnie odrysowałam je na każdym z wcześniej przygotowanych obrazków (zawsze rysowałam delikatnie z tyłu, żeby niczego nie zniszczyć. 

W tym momencie także mała uwaga - jeśli zdecydujecie się na jakieś zdjęcie, zwróćcie uwagę, w jakich miejscach będziecie robić wycięcia (na aparat czy głośnik w telefonie), szkoda by było, gdyby się w tym momencie okazało, że musicie wyciąć na przykład czyjąś głowę ze zdjęcia... Ja już przy wyborze obrazków kierowałam się tym kryterium, dlatego skupiałam się na tym, aby wszystko co w zdjęciu najistotniejsze działo się na dole, a na górze było jak najwięcej wolnej przestrzeni.




Wycinanie obrazków wystawiło moją cierpliwość na próbę, bo ani moje nożyczki, ani nożyk nie były stworzone do takich zadań, powoli jednak podołałam. Jak wspomniałam wcześniej - lepiej przygotować profesjonalny sprzęt ;))



Tak przedstawiają się moje nowe skórki na telefon. Mogę je zmieniać w zależnośći od humoru lub dodrukować inne kiedy tylko będę miała ochotę ;))


Co sądzicie o tym pomyśle na DIY? ;)))

Pozdrawiam ;***

wtorek, 16 września 2014

projekt denko #3 nawilżanie

Po małej, nieplanowanej przerwie - oto kolejna część denka. Dzisiaj recenzja kilku produktów do nawilżania ciała i kremów do rąk. Jeśli ten temat Was interesuje, czytajcie dalej! ;))



produkt: masło do ciała, Bielenda
zapach: wanilia i pistacja, bardzo podoba mi się ten zapach. jest megasłodki, pachnie jak budyń i smarując się tym produktem ciężko się powstrzymać, żeby go nie zjeść... na ciele utrzymuje się raczej krótko
konsystencja: typowe masło, dość gęsty i treściwy produkt
opakowanie: słoik, konsystencja tego masła nie pozwoliłaby na inne warianty opakowania
pojemność: 200ml
opis: drogi produkt, ale kupiłam go na jakiejś niewielkiej przecenie skuszona zapachem, faktycznie nie da się być na niego obojętnym, pozostawiał uczucie nawilżenia na skórze przez kilka godzin, zapach nie utrzymywał się wybitnie długo, ale po samym wsmarowaniu go w ciało miło było zasypiać otuloną wanilią
wydajność: średnio wydajny 
cena: ok. 16-18zł
czy kupię ponownie: może



produkt: krem do ciała, Balea
zapach: kokosowy, na początku wydawał się dość miły, choć lekko chemiczny, w połowie słoiczka jakoś ta chemia się ulotniła (tak mi się przynajmniej wydawało), ale gdy zbliżał się już kres słoika zapach nie był już ani trochę przyjemny
konsystencja: bardzo lejąca, rzadka
opakowanie: słoik, ale w tym wypadku jakaś tubka, ewentualnie coś z dozownikiem sprawowałoby się znacznie lepiej
pojemność: 500ml
opis: starczył mi na klika długich miesięcy, używałam go zrywami, bo zużyć takie pudło nie wymieniając zapachu z czymkolwiek innym.... - to może wyjść bokiem. ale dzięki takim zamianom z chęcią do niego wracałam. niestety nie dawał długotrwałego nawilżenia i wchłaniał się dość wolno, dając przez ten czas wrażenie mokrej skóry. zanim weszłam pod kołdrę po nakremowaniu się, musiałam czekać aż skóra wypije wszystko, inaczej krem zostanie za chwilę na pościeli
wydajność: mimo, iż przelewał się przez palce, to był bardzo wydajny, strach pomyśleć co by było, gdyby tę pojemność zostawić, ale zagęścić konsystencję....
cena: ok. 2 euro
czy kupię ponownie: jeśli będę miała możliwość wypróbuję inne smaki



produkt: masło do ciała, Farmona Tutti Frutti
zapach: liczi i rambutan, bardzo smaczny! jeden z lepszych, według mnie zapachów tej marki, owocowy i orzeźwiający
konsystencja: gęsty krem z drobinkami
opakowanie: słoik, jak zwykle w takich przypadkach - krem za paznokciami to codzienność...
pojemność: 275ml
opis: uczucie nawilżenia pozostaje na bardzo długo, utrzymuje się ono nawet do rana (jeśli nakremuję się wieczorem po kąpieli), używanie go to sama przyjemność 
wydajność: super
cena: ok. 14zł
czy kupię ponownie: pewnie tak



produkt: krem do rąk, Neutrogena
zapach: malina nordycka, zapach bardzo mi sie podoba, jest wyraźny, ale nienachalny, przyjemny
konsystencja: krem, konsystencja jest idealna, bo nie płynie między palcami ani nie jest trudnym do roztarcia glutem
opakowanie: śmieszne w dotyku, bo jakby matowe, ale bardzo wygodne. co prawda, żeby go wykończyć musiałam przeciąć opakowanie
pojemność: 75ml
opis: dobrze nawilżał skórę dłoni, szybko się wchłaniał i zapach utrzymywał się bardzo długo. to mój zdecydowany faworyt, jeśli chodzi o kremy do rąk
wydajność: bardzo wydajny
cena: ok. 13zł
czy kupię ponownie: tak



produkt: krem do rąk, Isana
zapach: oliwka, i powiem szczerze, że nie powala. gdybym miała kupic ponownie, to na pewno nie ten zapach...
konsystencja: krem, ale za bardzo płynie... nie lubię takich produktów
opakowanie: tubka - wygodna, można wykończyć cały krem dzięki temu, że sam wypływa
pojemność: 100ml
opis: taka cena, za taką pojemność - warto spróbować, zwłaszcza, gdy ręce kremujemy jakieś dziesięć razy dziennie... ja go męczyłam bardzo długo, bo choć często czuję, że moje dłonie potrzebują nawilżenia, to na szczęście nie muszę kremować ich non stop
wydajność: nieskończona
cena: 3-4zł
czy kupię ponownie: inny zapach - czemu nie



produkt: balsam do ciała, The Body Shop
zapach: truskawka, zapach jest bardzo świeży
konsystencja: kremowa galaretka - tak bym ją opisała
opakowanie: mały tester do nabycia w sklepach TBS, jako próbka balsamu - zdecydowanie za małe, bo tą ilością mogłabym sie posmarować dwa razy i dziękuję... a jesli chodzi o przeznaczenie jakie ja nadałam temu produktowi - i nadal słabo, bo plastik, z którego jest wykonany jest bardzo twardy i ciężko wydobyć z niego produkt, a zwłaszcza od momentu zużycia połowy
pojemność: 60ml
opis: cieszę się, ze mogłam wypróbować ten produkt. ma on swoje plusy i minusy. zacznę od tego, że po zaaplikowaniu na skórę zaczynał się zawsze "rozwadniać" i chwilę po użyciu nie można było niczego dotykać, bo ręce były mokre, jakby wyjęte spod strumienia wody. na szczęście ten efekt szybko znikał i krem się wchłaniał, naprawdę (!!!) szybko. i tak samo szybko wysuszał moje dłonie... zawartość alkoholu moim zdaniem jest w tym produkcie za wysoka, nie powinna być wyczuwalna po użyciu... a po drugie boję się myśleć co by się działo, gdybym posmarował nim nogi (odpukać) po goleniu... gdyby był to produkt przeznaczony do dłoni mogłabym go wybronić jeszcze argumentem, że ten alkohol, ma działać bakteriobójczo, ale niestety nie tym razem...
wydajność: zadowalająca
cena: ok. 10zł
czy kupię ponownie: nie wiem



I co Wy na to? Jest tu coś na co się skusicie albo coś co już testowałyście? Chętnie poczytam Wasze opinie ;))

Pozdrawiam ;***


PS. Kolejny post będzie dotyczył DIY. Niech cierpliwość będzie z Wami!