środa, 29 sierpnia 2012

DIY - kamizelka z ćwiekami

Szczerze mówiąc - nie wiem czy militarny trend jest modny czy bardziej passe. Ale jak znalazłam tę kamizelkę w lumpexie stwierdziłam, że bieżące trendy mam gdzieś. Zapłaciłam za nią 4,50zł i wyszłam ze sklepu. I już w drzwiach zastanawiałam się czy znajdę na allegro złote ćwieki. Znalazłam, ale ceny przyprawiły mnie o zawrót głowy, bo: 1. pierwotnie potrzebowałam ich około 300, 2. nikt ich tyle nie miał, 3. ani tyle ani takich jakich szukałam. Prawie odpuściłam i zrezygnowałam ze wszystkiego, ale postanowiłam zajść jeszcze do pasmanterii i zapytać czy dostanę. Udało się, choć nie obyło się bez strat (czyt. pierwotny pomysł zaćwiekowania całych pleców zdegradowałam do zaćwiekowania samych pagonów, ale efekt i tak bardzo mi się podoba).


Kupiłam 25 dużych ćwieków i 50 małych (zapłaciłam po 5zł za oba komplety) i to w idealnym kolorze (o ironio! tylko takie mieli w sklepie) ;))

pierwsza faza projektu

druga faza projektu

tył tkaniny

Nie wiem co prawda co mnie podkusiło, żeby babrać się z nimi w nocy o północy (dosłownie) i to z pilniczkiem zamiast kombinerek, ale warto było! Choć pazury bolały mnie niemiłosiernie! ;))
Jak Wam się podoba?

Pozdrawiam ;***
Na wszystkie komentarze pod tym i poprzednim postem odpowiem jak tylko wrócę ;)

niedziela, 26 sierpnia 2012

lady in white

Nie ma to jak wstać za pięć dwunasta, w pośpiechu myć głowę jeszcze raz, czesać się i zastanawiać się czy w szafie znajdzie się coś wystarczająco godnego, by móc to na siebie szybko zarzucić. Lusterko, tusz, pędzle, żelazko, szpilki... Szybciej, bo nie ma czasu!!









I szopen na koniec!

Pozdrawiam ;***

P.S. Nadchodzący tydzień spędzę raczej bezinternetowo, stąd żegnam się z Wami do września (chyba, że napiszę zaraz szybkiego posta DIY i zaprogramuję go na wtorek albo środę;)). Mam nadzieję, że wrócę z gotowymi zdjęciami do postów. Paaaaa :))

sobota, 25 sierpnia 2012

zakupy

Ostatnio wolne chwile spędzam na przeglądaniu Stylowych.pl i szukaniu tam szeroko pojętej inspiracji, a później na allegro szukając wszystkiego tego co będzie mi potrzebne do zrealizowaniu moich stu pomysłów na minutę. Wczoraj o pierwszej w nocy doszłam do wniosku, że powinnam zacząć spisywać te moje pomysły, bo za chwilę zapomnę co mam, czego nie, co muszę jeszcze zrobić, a nad czym w zasadzie nie trzeba już myśleć. I rano uzbierała się z tego dość spora lista... ;)
Tyle słowem wstępu, bo tak naprawdę chciałam Wam pokazać, że moje usilne łażenie po lumpeksach wreszcie zaowocowało! Całe wakacje wybierałam się jak sójka za morze i wreszcie się wybrałam. Udało się wybrać i jednocześnie udało się coś kupić.
Chciałam dodać jeszcze jedno: mimo, że pogoda za oknem zbiera się ku jesieni, u mnie (jak śpiewa Zagrobelny) u mnie maj.

koszulka, sh - 2,50zł

oversizowa kamizelka, sh - 4,50zł (czekają ją małe poprawki, ale to w którymś z kolejnych postów)

gorset, sh - 5zł (i jestem zakochana<3)

bluza, rynek - 65zł

Pozdrawaim ;***

 P.S. wszystkie ciuchy postaram się niebawem pokazać w całej okazałości w stylizacjach

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

kuchenne rewolucje: słodkie i słone przekąski na cieście francuskim

W nocy, kiedy nie mogę spać, wymyślam nowe przepisy, w ten sposób powstają moje książki - najpierw w mojej głowie, a później na papierze - usłyszałam kiedyś w wywiadzie jakiegoś kucharza. Złapałam się za głowę na myśl, że ktoś wymyśla sobie jakieś potrawy. Jak można wymyślać potrawy?! Skąd się wie, że ananas będzie pasował do żurawiny, a cebulka idealnie podkreśli smak pomidorowej...
I w sumie do tej pory nie wiem jak się to robi (ale widocznie jakoś się robi), chociaż z drugiej strony to co mam dziś dla Was to taka właściwie moja mała zabawa w kucharza... ;) Chociaż... zanim przeprowadziłam się do mojego studenckiego mieszkania, w domu nie musiałam codziennie kucharzyć, co więcej(!) jakoś wcale mnie do tego nie ciągnęło i siłą rzeczy nie praktykowałam wiele w tej dziedzinie. Ale od roku wiele się zmieniło! Potrafię ugotować zwykłą ogórkową, usmażyć kotleta, ale też przyrządzić sushi (czym się bardzo szczycę) ;)) Ku mojemu zdziwieniu - rozwijam się!

I w związku z moim rozwojem chciałam pokazać Wam przepis na mój dzisiejszy obiad, chociaż w normalnych warunkach i dla normalnych ludzi są to (jak w tytule) po prostu przekąski, do których przygotowania potrzebowałam:


kakao
ketchup
sos słodko-kwaśny
oliwki&kapary&papryka w zalewie
nektarynka
banan
salami
kabanos
pomidor
ser
ciasto francuskie

Wypisałam to, czego użyłam, ale tak naprawdę polecam kompletną dowolność - co kto lubi i co się ma w lodówce. A jeśli zastanawia Was czy podam kakao z salami - odpowiadam - nie. Część moich przekąsek będzie na słono, a część na słodko (co kto lubi i co się ma w lodówce) ;))

Krok pierwszy - kroimy wszystko, co nawinie się pod nóż.


Krok drugi -na blasze wyłożonej papierem do pieczenia kroimy ciasto francuskie (ja mam to z biedronki za niecałe 3zł, bo sprawdza się najlepiej - nie ciągnie się i nie przykleja do papieru) na kwadraty, w moim wypadku 4x5.


Krok trzeci (opisy pod zdjęciami)

przekąski na słodko: na środku ciasta kładę nektarynkę (można ją nieco posłodzić cukrem, chyba że kwaśny smak będzie Wam pasował) albo banana posypanego odrobiną kakao i składam brzegi

przekąski na słono: ketchup z sosem słodko-kwaśnym rozsmarowuję na cieście francuskim, a następnie układam mięso, warzywa i ser

Krok czwarty - wkładam do nagrzanego do około 180st piekarnika i piekę 15-20 minut. Trzeba sprawdzać czy ciasto się upiekło, zarumieniło, a ser rozpuścił. I to wszystko!


Smacznego ;))

Pozdrawiam ;***

sobota, 18 sierpnia 2012

cekiny

Słońce wróciło do Rzymu. Zastanawiam się czy to tylko na jeden dzień czy na dłużej. I korzystając z tej okazji szybki zaległy strój dnia, jeszcze z czasów `upałów`, które mam nadzieję wrócą i zostaną do grudnia (bo śnieg na święta to świętość).






Pozdrawiam ;***

czwartek, 16 sierpnia 2012

internetowe szafy inspiracji

 Dzisiaj w poście z kawą do poduszki i na `dobranoc` mam dla Was małą ciekawostkę dnia. Zwykle nie zajmuję się tu pisaniem postów, w których polecam jakieś strony internetowe. Ale tym razem chętnie polecę Wam właśnie coś takiego. Kilka dni temu odkryłam magiczną stronę www.stylowi.pl - ogromną kopalnię pomysłów i natchnienia. I dziś, z szeroko otwartymi oczami, spędziłam dobrych kilka godzin na przeglądaniu obrazków, zdjęć i inspiracji. A tych dwóch ostatnich na stylowych.pl nie brakuje. Do tej pory zastanawiam się czemu tak późno ich zauważyłam i założyłam tam konto dopiero dzisiaj(!). Jeśli jeszcze ktoś nie odwiedził tej strony to polecam. Znajdziecie tam mnóstwo inspiracji - od pomysłów na wiązanie sznurówek po urządzanie własnego wesela ;) Aha! Ale jeśli nie stylowi.pl to może www.zycierzeczy.pl ? (haha, dzisiaj same ochy i achy, i mnóstwo `inspiracji`)



Pozdrawiam ;***

środa, 15 sierpnia 2012

nowi lokatorzy mojej kosmetyczki 3

Ten post miał się pojawić na blogu zaraz po zakupach (czyli równo tydzień temu), ale nie zdążyłam, bo wyjechałam. Dlatego z małym opóźnieniem, ale po przetestowaniu wszystkiego, podrzucam Wam listę i opis nowości w kosmetyczce. Bez zbędnego gderania zacznę od pielęgnacji.

Szampon Schauma z masłem shea i ekstraktem z kokosów -pachnie wyśmienicie, zapach utrzymuje się na włosach ho, ho i ciut, ciut!, pięknie się pieni, jest wydajny i w zasadzie nie zauważam żadnych minusów. W Rossmanie za 500 ml zapłaciłam 7,99zł.



Odżywka z Syoss - do domu postanowiłam kupić miniaturowe opakowanie i je przetestować, nadaje włosom nieco miękkości, to na pewno. Poza tym jakichś szczególnych efektów nie widzę, ale po jej użyciu mam czyste sumienie, że jakoś o te moje włosy zadbałam. Do zdobycia w Rossmannie za 3,99zł.



Antyperspirant Isana z aloesem - ogólnie jest to jeden z najtańszych produktów jakie znalazłam, a w moim przypadku nie ani cena, ani marka nie żadnej robią różnicy. Na mnie każdy działa tak samo (kulkowe, w sztyfcie czy dezodoranty), więc postanowiłam wypróbować ten - 4,89zł. I po tygodniu testowania zauważyłam, że zostawia białe ślady na czarnych i ciemnych ubraniach (ale jeśli da mu się chwilę na wchłonięcie, to o brudzeniu nie ma już mowy).



Krem nawilżający BeBeauty z biedronki - producent zaleca nakładanie na twarz, ale nie byłabym w stanie zużyć takiej pojemności przed upływem terminu ważności, więc stosuję go na całe ciało po kąpieli jako zwykły krem czy balsam. Zapachem przypomina mi jakieś produkty dla niemowląt. I zapach utrzymuje się na ciele dość długo po aplikacji, ale po dłuższym stosowaniu odrobinę się nudzi (ok. 10-11zł).



Pomadka LauraConti CrazyCola - i jak nazwa wskazuje ma piękny colowy zapach i na szczęście nie ma żadnego smaku (bo zjadałabym ją jeszcze szybciej). Jest bardzo nawilżająca i nawet dodam, że sprawdza się u mnie lepiej nić pomadki nivea. Jest bardziej tłusta i to mi się bardzo podoba. Na 4. zdjęciu macie dokładny opis producenta, który u mnie sprawdziła się w stu procentach - w dwa, trzy dni odratowała moje spierzchnięte usta, co nie udawało sie wcześniej przez tydzień żadnym innym specyfikom. I choć po tygodniu używania (ale jestem maniaczką i nakładam ja kilkaset razy dziennie), zjadłam jej już całkiem sporo, mam zamiar kupić inny smak jak tylko ta się skończy. To zdecydowanie mój hit! Rossmann - 4,99zł.





Błyszczyk Sensique - wiśniowy, numer 06. Błyszczyk jak błyszczyk. Kupiłam go jako dopełnienie do mojego weselnego looku. Nadaje ładny połysk i w miarę się nie klei. Sprawdził się, ale szybko zjada się go z ust, bo nie tylko pachnie, ale i smakuje jak wiśnia... Osiedlowa drogeria - 6,99zł.



Błyszczyk Essence XXXLShine - no i to był mój pierwszy, nietrafiony strzał. Ładnie prezentuje się w buteleczce, ale na ustach - raczej zdecydowanie porażka - jest biały, pięknie podkreśla skórki. I jeśli ktoś ma suche, albo nieidealne usta - szczerze odradzam. Zamiast dopełniać wizerunek, skupia na sobie niepotrzebną uwagę (7,49zł).



Cień Inglot 352 matowy -pierwszy profesjonalny cień w mojej kolekcji i już wiem, że będą kolejne. Trwały (testowałam go na oku w upały i podczas wesela), na bazie trzymał się kilka(naście) godzin bez rolowania i migracji. Łatwo się aplikuje i nie osypuje. Ja kupiłam go sobie w formie wkładu do paletki magnetycznej, a paletkę magnetyczną kupię razem z kolejnym cieniem (już nie mogę się doczekać!). A ceny cieni na stoiskach Inglota wahają się od 10zł (za wkład do paletki - jak mój) do 20zł (za pojedynczy cień w kasetce) i wyżej za kilkukolorowe mozaiki.



Uff! To wszystko na dziś i dajcie znać czy próbowałyście, któreś z wyżej wymienionych kosmetyków ;)

Pozdrawiam ;***

wtorek, 14 sierpnia 2012

wesele Agi&Wojtka

Dzisiaj już śmiało mogę zrobić Wam recenzję moich najnowszych szpilek, które sieją postrach wśród większości kobiet. Jak wspomniałam w poście, tuż po ich zakupie - są wygodne i sprawdziły się na piątkowej imprezie. Przełaziłam w nich parę godzin... Od godziny 16. do 23. niezmiennie miałam je na nogach. Potem odrobinę wymiękłam, ale wróciłam do nich na czas oczepin. Tańczyło mi się w nich wyśmienicie (bo w tym momencie muszę nadmienić, że ja ZAWSZE tańczę tylko na palcach, więc to, na jak wysokiej platformie tańczę nie ma dla mnie większego znaczenia - obcas i tak w tańcu nie dotyka ziemi). Ale muszę nadmienić też, że na zwiedzanie miasta ani na zakupy nie udałabym się w tych butach, ale one w końcu nie po to są stworzone... ;) 

A co do mojego stroju ślubno-weselnego - miałam na sobie moją sukienkę studniówkową po małym tuningu. O butach i torebce pisałam już wcześniej. Kolczyki kupiłam w przeddzień wesela w H&M za 29.99zł (i są to najdroższe kolczyki jakie miałam ever), urzekły mnie swoim ogromem i masywnością, no i tym, że są złote! A jeśli chodzi o makijaż i fryzurę - od zawsze byłam samowystarczalna. Nigdy nie byłam u fryzjera `na czesaniu` ani u kosmetyczki, żeby mnie pomalowała. Tym samym - nigdy nie musiałam wyć ani rozpaczać przed wyjściem, że coś jest niedopasowane, złe, brzydkie czy krzywe... Nie wierzę tym instytucjom... 
Słowem - włosy zakręciłam na prostownicy, a na oko nałożyłam beżowo-brązowe cienie i grubaśną kreskę eye-linerem.











 Pozdrawiam ;***