poniedziałek, 25 sierpnia 2014

projekt denko #3 żele pod prysznic/do kąpieli

Dzisiaj tradycyjne, jak co poniedziałek, zajmiemy się kolejną porcją produktów zdenkowanych i choć w tytule posta wyraźnie zaznaczyłam, że będą żele pod prysznic/do kąpieli to zacznę od dwóch produktów, którym nie chcę robić dodatkowej kategorii (płyn do kąpieli i mydło w płynie), bo doskonale wpiszą się w dzisiejszą tematykę ;)) Zaczynamy! 


produkt: mydło w płynie, Linda
zapach: różany, bardzo przyjemny i delitatny, nie utrzymuje się na dłoniach długo po myciu
konsystencja: jak nazwa wskazuje - kremowa, dość gęsta
opakowanie: duże i wygodne do przelewania do innych pojemników oraz do przetrzymywani w szafce, można je wetknąć w każdą dziurę, dlatego, że jest to woreczek
pojemność: 1l
opis: największa wada to to, że delikatnie przesusza mi ręce, niestety nabyłam już nawyk ich kremowania i nie obywa się bez tego po myciu. poza tym, na plus oczywiście zapach, wydajność, cena... co prawda, przez to, że starcza na długo, zapach może znudzić, ale jeśli mamy więcej domowników to nie jest aż taki problem
wydajność: wysoka, przelewam sobie ten produkt do wygodnego dozownika na umywalce i starcza mi na bardzo długo
cena: ok. 7zł
czy kupię ponownie: raczej tak


produkt: płyn do kąpieli, BeBeauty
a więcej o niem możecie poczytać tutaj ;)))


produkt: żel pod prysznic, Isana
zapach: owocowo-kwiatowy, ale nazwa (violet passion) myślę, że nie wzięła się znikąd. moim zdaniem gdyby kolory miały zapachy, to kolor fioletowy pachniałby dokładnie jak ten żel pod prysznic. bardzo lubię!
konsystencja: żelowa, ale nie jest gęsty ani nie przelewa się przez palce
opakowanie: wygodne, bo można postawić je "na głowie", a przy tym bardzo wygodne otwieranie, z którym śmiało można walczyć ze śliskimi i mokrymi rękami
pojemność: 300ml
opis: używałam z przyjemnością, chociaż pienił się raczej średnio, to dla zapachu wart grzechu
wydajność: średnia
cena: 2,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt:  żel pod prysznic, Isana
zapach: truskawka i kwiat wiśni, ale ja powiedziałabym, że pachnie bardziej kwiatowo, delikatnie i nie utrzymuje się na skórze długo
konsystencja: 
opakowanie: dokładnie jak wyżej! wygodne, bo można postawić je "na głowie", a przy tym bardzo wygodne otwieranie, z którym śmiało można walczyć ze śliskimi i mokrymi rękami, a poza tym przesłodka grafika. były die buteleczki w wersji limitowanej: ta, dziewczyńska i druga, którą nazywam robocze marynarz
pojemność: 300ml
opis: jak wspomniałam wyżej cudne opakowanie, tak urocze, że aż chce się po nie sięgnąć, słowem - warto spróbować
wydajność: średnia
cena: 2,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt: żel pod prysznic, Balea
zapach: borówka, najpyszniejsza pod słońcem borówka! pachnie intensywnie, może trochę jak guma balonowa, ale przepysznie!
konsystencja: kremowa
opakowanie: takie samo jak produktów z Isany, bardzo wygodne i nie pozostawia wiele do życzenia
pojemność: 300ml
opis: nad zapachem mogłabym się rozwodzić kolejne akapity, ale ileż można... wiem, że każdemu, komu podstawiałam go pod nos bardzo się podobał. na pewno polecam spróbować jeśli tylko będzie mieli okazję. nie pienił się może wybitnie, ale nie przesuszał i zapach utrzymywał się na skórze jakiś czas po zastosowaniu
wydajność: wydajny bardzo, ale to przez moja oszczędność w jego używaniu (raz na kilka myć, żebym mogła się delektować tym zapachem jak najdłużej)
cena: niecałe euro
czy kupię ponownie: jeśli tylko będę miała okazję - na pewno!


produkt: żel pod prysznic, Palmolive, aroma therapy
zapach: mandarynka i trawa cytrynowa - bardzo rześki i orzeźwiający zapach, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że męski. 
konsystencja: żelowa
opakowanie: w mojej małej rączce trochę się nie mieści. minus za korek - gdy produkt się kończy nie można go odwrócić, a oparty o inne kosmetyki jest chwiejny jak po całonocnej imprezie...
pojemność: 500ml
opis: idealnie nadaj się pod poranny prysznic, ja kilka razy użyłam go wieczorem i zapach mnie tylko rozbudził, mimo iż wcześniej tak bardzo chciałam już iść spać. za to rano postawi na nogi nawet największego śpiocha! poza tym dobrze się pieni
wydajność: byłam zadowolona, bo jest całkiem wydajny
cena: ok. 15-16zł
czy kupię ponownie: może


produkt: żel pod prysznic, Dove
zapach: granat  i werbena cytrynowa. zapach może i byłby przyjemny sam w sobie dużo bardziej, gdyby mydlana nuta, która pojawia się zawsze w produktach tej firmy, nie wybijała się tak ponad wszystko, poza tym z czasem zapach "mydli się" coraz bardziej...
konsystencja: kremowa i bardzo fajnie się rozprowadza
opakowanie: od strony graficznej - bardzo na plus moim zdaniem, ale z korkiem dzieje sie to samo co z żelem Palmolive plus do tego strasznie oporne otwarcie
pojemność: 500ml
opis: niestety wszystkie żele z Dove przesuszają mi skórę (o ironio! przecież wszyscy tak je chwalą)
wydajność: dobra
cena: ok. 16 zł
czy kupię ponownie: raczej nie


produkt: mleczko pod prysznic, Luksja, care pro restore
zapach: słodki masła shea, które uwielbiam! długo się utrzymuje i uzależnia! 
konsystencja: kremowa, świetnie się rozprowadza
opakowanie: duże, wygodne i solidne, nie mam zastrzeżeń
pojemność: 500ml
opis: mój najulubieńszy, produkt do kąpieli, ever! od żelu z Balea (który jest jednym z moich ulubionych) lepszy jest w tym, że zapach jest piękny i do tego długo się utrzymuje i jako jedyny ze wszystkich powyższych w jakikolwiek sposób moją skórę nawilża! nie muszę już po każdej kąpieli się balsamować. bardzo ładnie się pieni. z przyjemnością sięgam po niego podczas każdej kąpieli
wydajność: gdyby nie to, że tak uwielbiam  ten produkt i mogłabym go wylewać na siebie litrami, to wydajność byłaby całkiem wysoka
cena: ok. 8zł
czy kupię ponownie: zdecydowanie taaak!


Czy testowałyście któryś z wymienionych żeli? Przypadły Wam do gustu czy nie? Dajcie znać w komentarzach!

Pozdrawiam ;***

PS. Hosanna! Jak to wspaniale, że blogger automatycznie zapisuje treści przeze mnie produkowane, bo przy opisie ostatniego żelu straciłabym wszystkie dotychczasowe zapiski....

piątek, 22 sierpnia 2014

dream to dream

W czasach, gdy jeszcze było ciepło (czyli w sierpniowe popołudnia) w ubiegłym tygodniu (!) mogłam sobie spokojnie pozwolić na szorty i lekką bluzę. W tym roku moją szafę (zdominował, to chyba mało powiedziane) totalnie przytłoczył kolor niebieski. Już nie wiem ile razy mówiłam, że go lubię. Ale tym razem odkryłam jak dobrze w nim wyglądam (o, skromności!) i jak dobrze się w nim czuję. Także, kolejny raz witam Waz w moim niebieskim świecie! I do tego te urocze kwiatki <3

A szorty, jak widzicie, to te, które kilka postów temu pokazywałam Wam w projekcie DIY, zdecydowałam się jeszcze trochę je zmodyfikować odpruwając przednią "łatkę". Uznałam, że przy takim stroju i tak dużo się dzieje i nie potrzebuję już więcej ozdób. Kieszonkę z tyłu jednak zachowałam, bo moim zdaniem dodaje tu wiele dziewczęcego uroku. 

A poza wcześniej wymienionymi, debiutuje również worek od MDi.Mod.Shion, który uwielbiam zabierać ze sobą na spacer z psem,  zakupy i inne takie. Mam wolne ręce, nic mi się nie obija o nogę i niczego nie muszę za specjalnie pilnować przed złodziejem ;)) Same plusy! Polecam!


bluza, szorty - sinsay
torba - MDi.Mod.Shion
trampki - real
okulary - nn








Setare umie lataaaaaać!




Na koniec heheszki i zdradźcie mmi jak Wam się podoba mój strój ;)) Czekam na komentarze! Ej! powiedzcie, czy lubicie nosić opasłe, mniej lub bardziej, bluzy do szortów ;))

Pozdrawiam ;***

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

projekt denko #3 produkty do włosów

Dzisiaj czas na  kolejną część projektu denko. Bez zbędnego gadania zaczynam moją krótką recenzję kosmetyków ;))


produkt: (mój) szampon, Facelle
więcej szczegółów o tym produkcie znajdziecie pod tym linkiem, bo jak widać używam go namiętnie i jestem mu wierna od już baaaaaardzo dawna ;))
czy kupię ponownie: taaaak!


produkt: szampon, Schwarzkopf
zapach: obłędny! kojarzy mi się z wysokopółkowymi perfumami i strasznie przypadł mi do gustu, niestety nie utrzymuje się długo na włosach i po kilkunastu godzinach raczej nie jest już wyczuwalny
konsystencja: jeśli napiszę treściwy, to wiecie o co mi chodzi? taki ni rzadki, ni gęsty...
opakowanie: w moim wypadku to tylko mała próbka i jak to próbki, opakowanie do niczego
pojemność: 10ml
opis: szampon jak szampon, ale po regularnym i namiętnym stosowaniu innych produktów do mycia, uważam, że po nim moje włosy nie były, aż tak miękkie jak zwykle, do używania co kilka myć mogłabym się skusić
wydajność: próbka starczyła mi na jedno mycie
cena: bezpłatna próbka
czy kupię ponownie: może, kusi mnie ten zapach ;))



produkt: maska do włosów, Biovax, L'biotica (do włosów suchych i zniszczonych)
zapach: zapach świeży, da się wyczuć nutę miodu i cynamonu, poza tym kojarzy mi się z jakimś produktem albo słodyczami, z którymi miałam styczność w dzieciństwie. niemniej - bardzo mi się podoba
konsystencja: żelowo-budyniowa
opakowanie: średnio wygodne, jak to opakowania próbek
pojemność: 20ml
opis: jedno opakowanie starczyło mi na jedną aplikację (na średnie i krótkie włosy spokojnie można użyć na 2-3 razy), ja swoją maseczkę nałożyłam na włosy (na całą długość, również u nasady) późnym popołudniem, zostawiłam ją na włosach na kilka godzin, a wieczorem byłam zbyt zmęczona, żeby to zmywać, więc zawinęłam tylko włosy i poszłam w niej spać. zmyłam ją z włosów po około 14 godzinach. włosy nie były ani obciążone, ani przetłuszczone. tak wspaniale działają na moje włosy maseczki Biovax, na szczęście! po jej użyciu włosy były wyraźnie odżywione i miękkie
wydajność: na jeden raz (dla długich włosów)
cena: 1,99zł
czy kupię ponownie: tak


produkt: maska do włosów, Biovax, L'biotica (do włosów ciemnych)
zapach: mniej przyjemny niż poprzednia maska, ale nadal mi się podoba, bo pachnie dość orzeźwiająco i świeżo
konsystencja: żelowo-budyniowa
opakowanie: średnio wygodne, jak to opakowania próbek
pojemność: 20ml
opis: tę maskę, w przeciwieństwie do poprzedniej trzymał na włosach godzinkę, może dwie... na włosach nie sieje spustoszenia (nie obciąża i nie przetłuszcza), przy jednorazowym użyciu trudno obserwować jakieś rewolucyjne zmiany, ale moim włosom nadała odrobinę połysku, ogólnie maski L'biotica testuję z ogromna przyjemnością, bo wiem, że której nie chwycę - na pewno mi się sprawdzi ;))
wydajność: na jeden raz (dla długich włosów)
cena: 1,99zł
czy kupię ponownie: może


produkt: serum wzmacniające z witaminami Ai E, Biovax, L'biotica
zapach: świeży, jakby delikatnie kwiatowy. trudno mi go zidentyfikować. ale bardzo długo utrzymuje się na włosach
konsystencja: olejowa
opakowanie: kolejna próbka
pojemność: 1,5ml
opis: ta mała próbeczka spędziła w mojej kosmetyczce prawie dwa lata zanim łaskawie po nią sięgnęłam. i po pierwszym użyciu tłukłam się w głowę dlaczego nie spróbowałm użyc jej wcześniej. i już wiem! - po przejściach z jedwabiami do włosów stwierdziłam, że takie serum i jego działanie nie mają sensu. może nie tyle się myliłam, co zapomniałam jakie przyjemne może być posiadanie pięknie pachnących włosów. aplikowałam go na końcówki włosów po stylizacji (po prostowaniu)
wydajność: to maleństwo wystarczyło mi na 3 użycia
cena: bezpłatne (gratis przy zakupie pełnowymiarowej maski)
czy kupię ponownie: kupię, jeśli tylko znajdę


produkt: lakier do włosów, Loreto (Biedronka)
zapach: jak w lakierach do włosów, nic wyjątkowego (mi nie przeszkadzają)
konsystencja: spray
opakowanie: wygodne, bo bez skuwki, nic się nie gubi i na półce nie wygląda jak wybrakowany
pojemność: 400ml
opis: gdybym używała go do codziennej stylizacji, myślę, że szukałabym dalej swojego idealnego produktu, ten pozostawia jeszcze wiele do życzenia - np. skleja włosy i ciężko usuwa się go z włosów (często wtedy wspomagam się moim normalnym szamponem, który mimo wszystko mam w łazience na półce), zapach utrzymuje się na włosach, co dla niektórych może być dyskomfortem, ale nie obciąża moich włosów i każdy skręt (fale, loki) utrwalone nim wytrzymują bardzo długo, często efekt utrzymuje się nawet do następnego dnia (oczywiście zdecydowanie delikatniejszy)
wydajność: starczył mi na dwa lata (!) przy utrwalaniu jedynie loków i raz na jakiś czas jakiejś bardzo wymyślnej fryzury, lakieru do włosów nie używam regularnie
cena: ok. 8-9zł
czy kupię ponownie: tak



W tej kategorii to wszyscy moi zdenkowani. Jestem ciekawa Waszych doświadczeń z tymi produktami, a w szczególności z maseczkami. Dajcie znać czy używałyście tego szamponu Schwarzkopf. Czekam na Wasze opinie ;)))

Pozdrawiam ;***

czwartek, 14 sierpnia 2014

total blue

Postanowiłam się nie obijać i regularnie pojawiać się na blogasku. Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja ;)))

Dzisiaj przychodzę do Was ze strojem dnia, jakim tym razem jest kraciasta koszula (kolejna już w mojej szafie) i spodnie z wysokim stanem. Jak kupowałam jedno i drugie wiedziałam, że będę kochać je całym sercem (!), ale nie spodziewałam się, że to będzie aż tak gorliwe uczucie ;))

Już pomijam fakt, że kolor niebieski, po czarnym i białym (choć według niektórych to nie są kolory), jest moim ulubionym! Koszula pasuje mi do wszystkiego - do jasnego i ciemnego dołu, do spódnic i do spodni. Myślę, że pojawi się jeszcze na blogu w jakimś zestawie, bo obecnie stała się niemalże moją drugą skórą!

Co do pozostałych części garderoby - postawiłam na gumowe baletki, lustrzane okulary, srebrny naszyjnik (zdaje się, że występował tu już ostatnio) i małą torebkę. Idealnie na wypad na pyszną kolację ;))

PS. Jeśli obserwujecie mnie na insta, doskonale wiecie, że w ostatnim czasie mój make-up to nomejkap. (Prawie) tak jest w tym przypadku. Na oczach tylko tusz + mocno podkreślone usta mazakiem z Astora.

Tadaaam!


koszula, okulary - sinsay
spodnie - vero moda
buty, naszyjnik - allegro
torebka - kari












Pozdrawiam ;***

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

projekt denko #3 tusze do rzęs

Wiem, że gdyby ktoś miał podsumować ilość moich obecności (a w zasadzie - nieobecności), myślę, że na 100% nie zdałabym do następnej klasy. Ostatnio trochę mnie nie było, nie ma co ukrywać. Ale mimo tego ciągle z tyłu głowy miałam świadomość, że jestę blogerkę i przez ten cały czas dzielnie zbierałam dla Was puste opakowania po kosmetykach, by zrobić szczegółowy i wyczerpujący temat post o kosmetykach, które zużyłam oraz o tym jak się sprawowały.

Wczoraj zebrałam się w sobie, otworzyłam torbę z denkami i znalazłam tam niesamowicie dużo kosmetyków. Postanowiłam nie wrzucać ich do jednego posta, a nawet nie dzielić go na dwie części (jak zrobiłam ostatnio), ale podzielić go tematycznie. Jak widzicie po tytule, dzisiaj zajmiemy się zdenkowanymi tuszami do rzęs. A w kolejnych odcinkach, ukazujących się raz w tygodniu, wezmę pod lupę produkty do pielęgnacji (ale nie tylko): włosów, twarzy, ciała i paznokci (niewykluczone, że te części podzielę na jeszcze bardziej szczegółowe kategorie). Mam nadzieję, że posty w takiej postaci przypadną Wam do gustu i liczę na ewentualne sugestie co do formy przekazu tych informacji.

Tyle słowem wstępu. Zaczynajmy!

Dzisiaj do zrecenzowania i oceny mam dla Was cztery produkty, czterech różnych firm. Zastanawiałam się w jakiej formie podać Wam informacje o nich. Ale postawiłam na sprawdzoną już w tego typu postach formułę: kategorie.

Tusze zaprezentuję Wam w kolejności w jakiej je zużywałam i zacznę od najstarszego:
1. MAYBELLINE The Colossal Volum' Express Mascara,
2. EVELINE Volumix Fibelast Mascara,
3. WIBO Growing Lashes Mascara,
4. LOVELY Pump Up Mascara.

Wspólnym mianownikiem wszystkich poniższych maskar jest kolor - zawsze kupuję tusze w kolorze czarnym i nie sądzę, by w tej kwestii cokolwiek uległo zmianie, gdyż przy moim codziennym makijażu największy nacisk kładę na ładnie i wyraźnie podkreślone oczy, w szczególności rzęsy. A takiego efektu nie zapewni mi żaden tusz w kolorze brązowym.



MAYBELLINE The Colossal Volum' Express Mascara

cena: ok. 23zł
pojemność: 10,7ml
wydajność: wystarczyła mi na około 3-4 miesiące, ale pod koniec zaczęła zasychać
opakowanie: trwałe i nie widać po nim śladów użytkowania (pomijając etykietkę z kodem kreskowym na uchwycie szczoteczki, ale jest to bardzo eksploatacyjne miejsce, jakby nie patrzeć), poza tym uczepiłabym się grubości owego uchwytu, przez właśnie szerokość jest nieszczególnie wygodny
szczoteczka: długa, prosta, gruba i gęsta spiralka o jednakowej długości włosków (jedynie na czubku są odrobinę krótsze), do tego sztywna - co może być wadą i zaletą, ale według mnie jeśli jest stabilna łatwiej mi nią manewrować
zapach: delikatny
wodoodporna: nie
ogólny opis: według producenta maskara miała ekstremalnie powiększać i pogrubiać rzęsy - moim zdaniem spełniała swoje zadanie optymalnie, stosując zawsze 2-3 warstwy dawała ładny efekt, nie uczuliła mnie, nie osypywała się (również pocierając kącik oka, co zdarza mi się czasami - jak to osobie noszącej soczewki), z czasem zauważalne były grudki przy aplikacji, rzęs nie podkręcała, ale ładnie rozdzielała. tusz po otwarciu miał bardzo rzadką konsystencję, po pierwszej aplikacji odczekałam kilka dni, żeby trochę zgęstniał, bo nie dało się go nakładać na rzęsy
demakijaż: zadowalające efekty dawał sam płyn micelarny, czasami potrzebowałam jednak czegoś dwufazowego (ale od biedy mydło i woda też się sprawdzały)
czy kupię ponownie?: może


EVELINE Volumix Fibelast Mascara

cena: ok. 13zł
pojemność: 9ml
wydajność: standardowo - ok. 3-4 miesiące, szybko zasycha
opakowanie: dramat! dla porównania dodaję zdjęcie maskary tuż po zakupie i po wspomnianych trzech miesiącach używania. gdyby nie zdjęcie sprzed wieku nie wiedziałabym nawet jak się maskara nazywała... starły się napisy na tubce i rączce. rozumiem, że wyprodukowanie opakowania to także koszty, ale to mogłoby być równie dobrze wykonane z papieru, nawet maskary za 6zł z "chińczyka" wydają mi się lepsze jeśli chodzi o samo opakowanie
szczoteczka: silikonowa, długa, prosta, włoski z jednej strony krótkie (idealne do dolnych rzęs) i długie po przeciwnej stronie, bardzo elastyczna szczotka, co utrudniało mi pracę, ponieważ uginała się pod najmniejszym naciskiem
zapach: delikatny 
wodoodporna: nie
ogólny opis: od producenta "pogrubiająca, rozdzielająca, unosząca" - z tych trzech najbardziej rozdzielająca, nie widziałam efektu pogrubienia (nawet przy 2-3 warstwach, jakie zawsze nakładam), nie osypywał się ani nie kruszył (chyba, że mocno pocierałam oko), nie uczulił, a swoją konsystencję zachował do końca w stanie w miarę płynnym i zdatnym do użytku
demakijaż: nie sprawiał problemów
czy kupię ponownie?: nie




WIBO Growing Lashes Mascara

cena: ok. 10zł
pojemność: 8ml
wydajność: wydajna, starcza spokojnie na 3 miesiące
opakowanie: wygodne i solidne, poza kodem kreskowym wszystko jest czytelne. widać normalne ślady użytkowania
szczoteczka: silikonowa, krótka i prosta, włoski na całej szczoteczce jednakowej długości, świetnie sprawdzała się do rzęs na dolnej powiece (nawet, gdy już odrobinę wyschła i do górnych rzęs używałam nowej), elastyczna, ale potrzeba trochę siły by na nią wpłynąć
zapach: delikatny, ale wraz z terminem przydatności psuje się
wodoodporna: nie
ogólny opis: zacznę od niewygodnej silikonowej szczoteczki - za małe i za krótkie włoski dla moich rzęs, malowało mi się niewygodnie i na pewno nie wrócę do niej, ale jeśli chodzi o cechy samego tuszu - też nie było rewelacji. według producenta maskara ma stymulować wzrost rzęs. no NIE. ja nie zauważyłam, żeby kondycja rzęs mi się jakoś poprawiła, to raz. a dwa, że nie podkręcał ich, nie pogrubiał, po prostu był. fakt, że się nie osypywał, ale to raczej u mnie normalne. z czasem trudno było go aplikować tą szczotą, ponieważ gdy powoli gęstniał trudno było uniknąć grudek
demakijaż: bezproblemowy
czy kupię ponownie?: raczej nie


LOVELY Pump Up Mascara

cena: ok. 9zł
pojemność: 8ml
wydajność: według mnie, najszybciej się kończy, ale spokojnie starcza na 2-3 miesiące, trzeba obserwować właściwości, moja nie wysychała
opakowanie: dokładnie tak samo jak z poprzednikiem, choć szata graficzna może sugerować, że jest to tusz dla gimnazjalistki, to maskara nadaje się dla każdego
szczoteczka: silikonowa, długa, wygięta, włoski po jednej stronie krótkie, po drugiej stronie długie (dobrze widać to na zdjęciach niżej), mało elastyczna, u mnie sprawdziła się idealnie do zadań na obu powiekach
zapach: delikatny
wodoodporna: nie
ogólny opis: mój faworyt wśród wszystkich maskar. zapewniał mi efekt jakiego oczekiwałam, ale przede wszystkim faktycznie tusz podkręcał mi rzęsy (nie używam zalotki od około 4 lat, ale po stosowaniu tego tuszu moje rzęsy wyglądają jak potraktowane tym narzędziem tortur). jednak musiałam się nauczyć malować rzęsy tak, aby osiągnąć ten efekt, nie zawsze mi wychodziło, a gdy się superśpieszę aplikuje go niedokładnie i nie zawsze mam co chcę. mimo wszystko: jak zapewniał producent - maskara podkręca i unosi rzęsy, pogrubia je i w miarę rozdziela, gdy pracuje się szczoteczką na mokrych rzęsach. tusz nadawał się do użytku już po pierwszym otwarciu, ale gdy odrobinę zgęstniał okazywał się jeszcze lepszy. raczej nie zauważyłam grudek (nawet przy 2-3 warstwach), ale efekt spektakularnych rzęs owszem. nie uczulił, nie osypywał się
demakijaż: czasami poza płynem micelarnym musiałam wkroczyć z innymi działami (ale to wtedy, gdy zaaplikowałam dużo warstw), ogólnie ok
czy kupię ponownie?: zdecydowanie tak



Warto w tym miejscu dodać jeszcze, że ja nie mam ogólnie problemów z osypywaniem się tuszu (co podkreślałam przy każdym produkcie), ale również "efekt pandy" jest mi obcy. Nie wiem skąd się bierze i dlaczego - u mnie po prostu nigdy nie występuje. Kruszenie się tuszu w moim przypadku, to także rzecz względna, ponieważ po całym dniu czasami zauważam, że tusz mi zniknął w wewnętrznych kącikach, ale jak wspominałam przy którymś produkcie - noszę soczewki i czasami muszę potrzeć oko lub chociaż go dotknąć, bo czuję jakiś tam dyskomfort.

Jak zauważyłyście żaden produkt nie są wodoodporny. A to dlatego, że z rozmazywaniem również nie mam problemu. Deszcz mi nie straszny. Z kolei jak już zdarzy mi się płakać w pełnym makijażu to robię to tak, żeby łezka popłynęła którymś kącikiem, a nie na wysokości tęczówki rozmazując mi tym samym mejkapy. A poza tym od tego się robią zmarszczki, więc pytam - po co...? ;)) (a poza tym niewodoodporne tusze są łatwiejsze do usunięcia podczas codziennego demakijażu, więc oszczędzam swój czas).


O SZCZOTECZKACH SŁÓW KILKA

Poniżej przedstawiłam na zbliżeniach szczoteczki poszczególnych maskar (każda z nich została podpisana). I choć nie jestem fanką szczot silikonowych, to jest tu ich zdecydowana większość.

Dlaczego za nimi nie przepadam? Bo po pierwsze podrażniają mi powiekę. Malując swoje rzęsy pierwszą warstwą tuszu, aplikuję go od samej nasady włosków, czasami niestety sięgnę za głęboko i szczotka w oku albo "porysowana" powieka na życzenie. Takie rzeczy nie zdarzają mi się, gdy używam tych zwykłych szczotek... Ponadto w moim mniemani szczotką silikonową dużo łatwiej jest sobie zrobić krzywdę (czyt. posklejać rzęsy), przy tych tradycyjnych musiałabym się o to bardziej postarać.

Zaletą pierwszej szczotki jest także wielkość - jest wielka, owszem, ale mając duże oczy łatwiej i szybciej się pracuje (jeśli ma się odrobinę praktyki). Pozostałych musiałam "się nauczyć".



zestawienie szczotek z krótkimi i długimi włoskami przeznaczonymi do rzęs na dolnej i górnej powiece

porównanie długości i grubości szczotek


Czy wśród moich denek są Wasze hity albo kity? Chętnie dowiem się co mi polecacie albo co się u Was nie sprawdziło ;)) Czekam na komentarze i dajcie znać czy pomysł na cotygodniowe małe denko Wam się podoba ;))


Pozdrawiam ;***