wtorek, 3 marca 2015

GoldenRose velvet matte

O te szminki dostałam już dawno kilka pytań - czy je mam albo czy zamierzam testować? Od początku zamierzałam! Tylko albo nie miałam ich gdzie kupić, albo nie było czasu, żeby zajść do drogerii.

Na szczęście, w końcu moje nogi poprowadziły mnie tam, gdzie zmierzałam już dawno i tak stałam się posiadaczką pierwszej szminki Golden Rose z serii velvet matte.

Taaaak, na zdjęciu widzicie ich trzy sztuki i na pewno nie są to trzy ostatnie, jakie posiadam/posiądę!


Pierwszą szminką, jaką sobie kupiłam była ta w kolorze 17. Jest to zimna intensywna, bardzo nasycona czerwień (środkowa). Ze swatchy, które znalazłam w internecie jest najbardziej zbliżona kolorystycznie do szminki MAC Russian Red. Długo się nie zastanawiałam. Kupiłam ją i używam z przyjemnością. Kolejna sztuka na jaką się zdecydowałam, to ciemna śliwka, nr 20 (po prawej). Jako ostatnia do mojej kolekcji dołączyła żarówiastoróżowa, nr 11. 


Wszystkie kolory są przepiękne i nasycone. Uwielbiam je nosić na co dzień, do pracy i na wyjścia. Kilka słów o nich:

1. Zdecydowanie są matowe, ale nie przesuszają usta tak bardzo jak się tego spodziewałam. A moje usta mają skłonność do wysychania, ponadto pełno na nich suchych skórek, które takie pomadki lubią podkreślać. Dlatego wiedząc, że będę chciała je aplikować, muszę o usta wcześniej wyjątkowo zadbać.

2. Utrzymują się doskonale! Pod warunkiem, że są dobrze nałożone. Zdarza mi się aplikować je w dwojaki sposób: na suche/gołe/czyste usta lub po wcześniejszym użyciu czegoś nawilżającego. W pierwszym przypadku, szminki są niemal nie do zdarcia, w drugim zjadają się dość szybko i nierównomiernie.

Nałożony na czyste usta, bez poprawek kolor w stanie niemal nienaruszonym utrzymuje się około 4 godzin (w tym czasie dużo mówię, piję, jem małe przekąski). Normalny obiad (który zazwyczaj pałaszuję i nie patrzę na konsekwencje), znoszą, ale stopniowo się zjadają. Zawsze po takim posiłku muszę poprawić kolor.

3. Zauważa je każdy! Gdy maluję nimi usta dostaję mnóstwo komplementów na ich temat. Zwłaszcza, gdy noszę róż albo czerwień. Ciemne kolory mają zdecydowanie mniej zwolenników, ale też są doceniane. Nie pytajcie ilu paniom dałam namiary, gdzie można kupić te cukierki ;)

Niestety znalazłam też jedną wadę szminek: źle nałożone potrafią rozlać się poza kontur ust, co wygląda dość nieestetycznie. Dlatego trzeba się ich nauczyć. Ale warto!


Powinnam jeszcze dodać, że zdjęcia nie oddają w zupełności ich kolorów. Dużo łatwiej było mi uchwycić kolor telefonem niż aparatem.... O ironio. Próbowałam rożnych ustawień, a później różnych filtrów w programach i nic.

Róż jest w rzeczywistości dużo bardziej różowy niż na wszystkich zdjęciach, czerwień jest nieco bardziej zgaszona, a śliwka odrobinę głębsza.  Pokazuję, ile udało mi się z tego wyciągnąć.


Na powyższym zdjęciu widać wyraźnie, że nie udało mi się kolorów odpowiednio uchwycić. Czerwony wygląda na różowy i odwrotnie... Cóż. Nie zmienia to faktu jak doskonałe produkty Wam przedstawiam.

I to wszystko za około 10zł za sztukę! ;))
Warto!


Używałyście ich już?

Pozdrawiam ;***

2 komentarze:

  1. Ja polecam gorąco pomadki z Essence seria matowa (czarne opakowania) zdecydowanie warte grzechu i też za dyszkę. Ja raczej wolę spokojniejsze kolory ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze ich nie próbowałam, ale zamierzam! ;)) a kolory, wiadomo - rzecz gustu. ważne, żeby formuła się sprawdzała ;)))
      pozdrawiam!

      Usuń

Niepodpisane komentarze nie będą moderowane. Chcesz wyrazić tu swoją opinię? Ok, ale podpisz się pod swoimi słowami ;)