sobota, 14 lutego 2015

pielęgnacja wieczorna twarzy

W ostatnim czasie moja wieczorna pielęgnacyjna rutyna uległa całkowitej zmianie. Kiedyś do oczyszczenia twarzy wystarczyła mi woda i mydło + płyn do demakijażu oczywiście. Dzisiaj poszerzyłam ją o kilka różnych produktów, o których chciałabym Wam poopowiadać.


Oczywiście pierwszym z nich jest płyn micelarny do demakijażu BeBeauty, znany już wszystkim czytelnikom mojego bloga, bo pojawia się w każdym denku, a często zdublowany ;)) 

Demakijaż, to pierwszy i najważniejszy krok w pielęgnacji skóry twarzy. Tego nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Nie wyobrażam sobie po całym dniu i w makijażu położyć się do łóżka i "dobranoc!" - to na szczęście zdarzyło mi się kilka razy w życiu, ale nigdy więcej! Stosując produkty kolorowe na całą twarz (podkład, puder, bronzer, róż...) trzeba je usunąć przed pójściem spać. Skóra musi oddychać, a kolorówka na twarzy w tym nie pomaga.

Mój demakijaż zawsze rozpoczynam od zmiękczenia tuszu do rzęs, dzięki temu płyn micelarny radzi sobie z każdym osobnikiem wyśmienicie. I tak naprawdę, mojego płynu używam tylko do oczyszczenia okolicy oczu. A w te nieliczne dni, kiedy na twarzy mam coś ponadto, dobrze radzi sobie zarówno z podkładem, kremem koloryzującym i pudrem. Mojej twarzy ani oczu jeszcze nigdy nie podrażnił, dlatego jestem mu wierna od kilku ładnych lat.


Rewolucją w codziennej pielęgnacji było zaopatrzenie się w kosmetyki do oczyszczania twarzy. Tak zaczęłam przygodę z pianką oczyszczającą z Nivei, a później z pastą z Ziai.

Pianka, ponieważ była pierwszym tego typu produktem w mojej kosmetyczce, rozbudziła moją ogromną ciekawość. A przy pierwszym użyciu trochę (bardzo) rozczarowałam się jej wydajnością. Kilka razy nacisnęłam aplikator i pół produktu nagle "wyparowało". Pomyślałam sobie, że ledwo się poznałyśmy, a tu zaraz przyjdzie nam się żegnać... Na szczęście myliłam się srogo!

Przez to, że pianka ma megawygodny aplikator jest bardzo wydajna, produkt się nie marnuje. Na jedno mycie potrzebuję około 1,5 pompki i jest to ilość, którą spokojnie bez problemu można wydobyć z opakowania. 

Produkt stosuje minimum raz dziennie od około 2 miesięcy i jak na taki okres, jestem z niego zadowolona. Oczyszcza dobrze skórę i pozostawia ją świeżą. Pachnie odrobinę mydlanie, ale nie przeszkadza mi to.

Pianka przeznaczona jest do cery suchej i mieszanej, tę pierwszą zdecydowanie posiadam. I żałuję jedynie, że w składzie znajduję alkohol. Z tego składnika moja twarz jest zdecydowanie najmniej zadowolona.

Pastą zainteresowałam się stosunkowo później, gdy już używałam toniku z tej linii (o którym za chwilę). Zaja już jakiś czas temu wyszła z serią produktów do oczyszczania twarzy z serii "liście manuka". Ja dopiero niedawno zainteresowałam się tą linią.

W tym miejscu chciałabym oficjalnie ogłosić, że ta seria, to pierwsze zapachowe produkty z Ziai, które lubię i nie śmierdzą mi. Wręcz codziennie trzęsą mi się ręce, żeby znowu nałożyć na twarz te produkty (czego do tej pory o kosmetykach tej firmy powiedzieć nie mogłam, nie licząc bezwonnej wazeliny).

Wracając do pasty: w konsystencji jest to faktycznie gęsta maź przypominając pastę do zębów z tą różnicą, że ma w składzie drobne grudki przypominające drobnoziarnisty peeling. Używanie jej, to dla mnie sama przyjemność - delikatny masaż relaksuje i odświeża skórę twarzy. Niestety nie mogę używać tego produktu tak często jakbym chciała, ponieważ do mojego typu cery zdecydowanie nie nadaje się do stosowania codziennego, ale raz na kilka dni... Warto. Polecam raczej osobom o typie skóry mieszanej i przetłuszczającej się. 



Tonizowanie - zdecydowana nowość dla mnie. Zawsze uważałam, że to co mam zmyć z twarzy zmyję przysłowiowym mydłem, ale jednak nie. Po dwóch miesiącach używania toników widzę, że tonik to tonik i lepiej go używać, niż nie.

Swoją przygodę z tonikami zaczęłam z polecenia kosmetyczki, która określiła moją skórę jako naczynkową (wiem!) i bardzo cienką (tego nie wiedziałam). Stąd peelingi mechaniczne poszły w odstawkę, tak samo jak kosmetyki z alko.

Do codziennego oczyszczania używam toniku z Ziai, później do stosowania punktowego (rzadziej na całą twarz) kupiłam tonik Synergen. Ziai używam od dłuższego czasu i jak wspominałam wyżej, seria "liście manuka" bardzo przypadła mi do gustu. Produkt nie zawiera alkoholu, jest delikatny, ale bardzo dobrze oczyszcza twarz. Stosuje go dwa razy dziennie - rano i wieczorem. Na razie nie zamierzam go zamieniać. Jest bardzo wydajny i to już stały lokator mojej kosmetyczki. Na pewno będę próbować także innych, ale dopóki ten będzie się sprawdzał, będę do niego wracać. Zaskoczył mnie bardzo swoją wydajnością. I dzięki niemu bezgraniczną miłością pokochałam atomizery!

Do tego stopnia, że drugi z toników, jakie mam musiałam przelać do osobnej buteleczki z odpowiednim dozownikiem (ekonomia przede wszystkim). Swoją buteleczkę mam jeszcze z zestawu podróżnego kupionego kiedyś w Tesco.

Niestety tonik z Synergen jest dla mnie za mocny (przez zawartość alkoholu) do stosowania dwa razy dziennie na całą twarz. Dlatego używam go w stosunku 1:4 z tym z Ziai. Za to świetnie sprawdza się na okolicę strefy T, tam oczyszczania nigdy za wiele.

Wspomniałam o jego ekonomiczności: gdyby nie ten atomizer zastępczy byłoby słabo. Poza tym jestem z niego zadowolona, oczywiście przy rozsądnym stosowaniu.




Ostatni punkt codziennej rutyny to nawilżanie! Niezbędne przy typie skóry suchej, a nawet bardzo suchej (w moim przypadku). Kremów nawilżających używam odkąd pamiętam. Niestety jeszcze nie znalazłam swojego ideału i co raz wypróbowuję kolejne produkty.

Obecnie jestem na etapie kremu Nivea na noc dla cery suchej (rano używam jego odpowiednika na dzień), a w drastycznych przypadkach przesuszenia (co zdarza mi się zwłaszcza w okolicy czoła) pozostaje mi olejowanie.

Tym razem zacznę od oleju kokosowego. Ten słój kupiłam za jakieś 15zł na allegro i czekałam na niego z utęsknieniem. Rozczarowałam się po otwarciu, gdy się okazało, że jest to olej rafinowany, więc pozbawiony zapachu ;( szkoda, bo miałam wielką ochotę wsmarowywać go w ciało i włosy również choćby dla samego zapachu... W wielu pochlebnych opiniach niestety tej informacji nie doczytałam... Do dzisiaj zużyłam około 1/3 pojemności, czyli jakieś 180ml... większość wsmarowując w skórę twarzy. Zawsze(!) na noc. Olej nawilża intensywnie, bałam się, że będzie zapychał mi pory, na szczęście tak się nie działo. Odstawiłam go z jednego powodu - znudził mi się tłusty widok twarzy co wieczór. Chciałam zmiany.

Wtedy sięgnęłam po krem Nivea, który zdradziłam z klasycznym wydaniem. Jest to zdecydowanie jego lżejsza wersja. Doskonała odmiana po olejowaniu, niestety nie zawsze starcza, bo skóra domaga się więcej i jeszcze więcej nawilżenia. Wtedy do gry wraca olej. A gdybym miała się skusić na krem ponownie? Chyba poważnie zastanowiłabym się nad szukaniem zamiennika. To jeszcze nie jest to czego szukam.



Największy dramat mojej skóry to nawilżanie, ciągle szukam kremu-ideału. Może macie jakieś swoje sprawdzone produkty i podzielicie się ze mną odkryciami? Czekam w komentarzach ;))

Pozdrawiam ;***

1 komentarz:

  1. Krem do twarzy Pharmaceris z pompką do skóry naczynkowej, tylko lepiej używac go na noc, bo może zostawiać troszkę tłustą warstwę (chociaż na suchej skórze może niekoniecznie, ja mam mieszaną, więc u mnie lekko zostawia). A na dzień krem z Ziaji phytoactiv.
    pozdrawiam
    Stała Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń

Niepodpisane komentarze nie będą moderowane. Chcesz wyrazić tu swoją opinię? Ok, ale podpisz się pod swoimi słowami ;)