niedziela, 5 stycznia 2014

miszmasz i maszmisz

Witam w nowym roku! Na początek powinnam się chyba odrobinę oficjalnie wytłumaczyć (bo pojedynczym osobom spowiadałam się już kilka razy;)). Nie było mnie tu prawie dwa miesiące. No dobra - półtora. Ale dla mnie to jak pół roku, albo i dłużej. W tym czasie dostawałam od Was wiele sygnałów, wiadomości prywatnych z pytaniami gdzie jestem, czemu mnie nie ma i jak długo jeszcze...? Otóż miałam na głowie kilka prywatnych spraw, trochę wena na blogowanie mnie opuściła, nie miałam nikogo kto robiłby dla mnie zdjęcia, stwierdziłam, że moje ałtfity ostatnio są po prosu wygodne, banalne i nazbyt klasyczne coby pokazywać je szerszej publiczności, skończyły mi się pomysły... itd. Ale zamiast narzekać na to co było, pora postawić na to co jest.
W sumie tego posta zawdzięczam (ja i Wy - jeśli czekaliście) jednemu wpisowi na ask.fm. Jeden z komentarzy na prawdę ostro mnie zmotywował do tego, by przestać wymyślać, ale po prostu coś stworzyć. Za bardzo chyba skupiłam myślenie wokół mody, a przecież posty np. kosmetyczne cieszyły się taką samą poczytnością (jeśli nie większą) jak te pierwsze... Zatem olśniona Setarka zaprasza na miszmaszowy post z nowościami ostatnich czasów. Dzisiaj znajdziecie tu kilka świeżynek i kilka minirecenzji. Enjoy ;)))

Zacznę od najnowszych zakupów w Rossmannie. Ja, która kremy do rąk do tej pory uznawała za zbędny wynalazek, kupiłam sobie jeden taki... Samo to jest już dla mnie niesamowite. Ale mniejsza o moje skrzywienia psychiczne. Wybrałam krem do rąk z Neutrogeny (czyżby dlatego, że była na niego promo + dostałam do niego pomadkę w prezencie?). Z opinii wcześniej zasłyszanych, o dobrociach wynikających z używania wszelkiej maści (o ironio) kosmetyków tej marki, zaryzykowałam. Poza tym z linii z maliną nordycką wypróbowałam już pomadkę, była bardzo dobra i przede wszystkim nawilżająca jak obiecuje producent. Pierwsze wrażenie: krem pachnie ogórkiem (!?), a pomadka pierwsza klasa! Aha, za ten duet na promo zapłaciłam niecałe 11zł - także lećcie do Rossmanna, bo warto! ;))



Uff! O poniższych produktach nie będę się aż tak rozwodzić. O płynie do higieny intymnej używanego jako szampon nie muszę się chyba rozpisywać (poza tym jedno opakowanie będzie w kolejnym denku), a oliwkę postanowiłam kupić jako zamiennik oliwki Hipp, której używałam daaawno temu. Ostatnio mam strasznie przesuszona skórę i postanowiłam po kąpieli zacząć używać oliwki zamiast balsamów, a ponieważ o tej rossmannowskiej słyszałam wiele dobrego - wypróbuję. Zwłaszcza, że na nią również była promo <3 Oba produkty dostępne za 4zł.


W okresie okołoświątecznym do mojej rodziny lakierów do paznokci dołączyło kilku członków. Zacznę może od małej rodzinki z wibo: jako pierwszy - piękny burgundowy lakier ze złotymi drobinkami, drugi - rzekłabym, benzynowy niebieskozielony, też z drobinkami i topper. Ten ostatni tak niebanalny, że bardziej chyba nie można. Bo kto widział matowy brokat (!)? No to własnie mówię, że taki właśnie efekt daje ten lakier. Nie podobał mi się na zielonym lakierze, ale już na czerwonym dawał radę i robił swoje ;)) Numery lakierów pod zdjęciami, a ceny lakierów wahają się w okolicy 7-8zł.

nr 169

nr 49

nr 2

W ostatnim czasie zauroczyła mnie też seria lakierów carnival z Golden Rose. Postawiłam na biało niebieskie nieregularne drobinki, które na ciemnym (najlepiej czarnym) lakierze wyglądają baaardzo wyjątkowo. A w prezencie dostałam brokatowy lakier z Inglota. Na pierwszy rzut oka myślałam, że to zwykły topper - otóż nie. Przy dwóch warstwach daje na paznokcia efekt, niemalże, kuli dyskotekowej. Mieni się wszystkimi kolorami świata, w sztucznym świetle niesamowicie zwraca na siebie uwagę. Jestem nim oczarowana i polecam wszystkim paznokciomaniaczkom <3 Szkoda tylko, że na zdjęciach nie wychodzi, aż tak olśniewająco.... Jesli chodzi o ceny GR - 12zł, Inglot - około 20-25zł.

nr 09 i 233

Kolejne sztuki to idealny błękit (poprzedni idealny mi się skończył) z Lovely. To lakier z drobinkami, ale prawie niewidocznymi na paznokciu i rzekomo świecący w blasku lampy z ultrafioletem (ale nie miałam okazji, żeby to sprawdzić). Po prostu uroczy.
A brat z Paese, to kolejny prezent świąteczny - trochę granat, trochę fiolet, trochę niewiadomoco. Ale to doskonały kolor na zimę (gdzie ta zima?). Ceny niestety nie znam, nawet nie będę spekulować. A za pierwszy zapłaciłam poniżej 10zł.

nr 8 i 188

Również futrzane paznokcie pojawiły się u mnie w tym sezonie. Bordowe futro dostałam, granatowe kupiłam sobie sama. I polecam ludziom cierpliwym i na wyjątkowe okazje. Nie polecam myć garów z takimi paznokciami, szorować podłóg i w ogóle nie polecam wykonywania inwazyjnych czynności. Na jeden raz jest świetny. Fakt - futro nie znika już po pierwszym myciu rąk, ale o długich kąpielach też radzę zapomnieć. Jedno jest pewne - robią wrażenie. Jeśli już zdecydujecie się na jakieś futra, kupujcie najtańsze. W tym wypadku nie ma co stawiać na jakość - takie pojęcie nie istnieje. Jakość lakieru jest istotna, a samo futro za 1zł i za 10zł trzymać się będzie tak samo (to z wibo kosztuje poniżej 10zł).


A ponieważ wsuwki, wykałaczki, szpilki i inne takie zaczęły mnie męczyć kupiłam sobie wreszcie sondę do zdobienia paznokci i polecam ją każdemu, kto jeszcze olewał ją sobie i próbował żyć bez niej. Serio - ułatwia każdy proces zdobienia ;)) Zamawiałam z allegro i zapłaciłam za nią (NIECAŁE!) 3zł. Tyle szczęścia za tak niewiele ;)))


A tu jeszcze więcej szczęścia, za trochę więcej niż 3 złote... Mój mężczyzna wie co dobre i wie co tygryski lubią najbardziej. Przedstawiam Wam moją, wspaniałej urody, paletę z Inglota. Cienie od lewej: miętowy - 372 matowy, beżowy - 353 matowy, brązowy cień do brwi - 562, czarny - 63 z minidrobinami, ale niewidocznymi na oku i granat - 61 opalizujący, z drobinkami. Cu-do-wne! Mogłabym sidzieć i na nie patrzeć ;))) Okrągłe wkłady do paletek kosztują w Inglocie 10zł + paletka 10zł. Tyyyyyyle szczęścia <3



Moja kolekcja pędzli w ostatnim czasie również się nieco powiększyła. Przede wszystkim brakowało mi pędzla do blendowania - postawiłam na pędzel z Hakuro H77 i nie zawiodłam się! Chociaż jak tylko do mnie przyszedł zastanawiałam się jak mam tym olbrzymem pracować na moim, bądź co bądź, dużym oku (w zasadzie powiece). Ale nie dość, że się da, to da się poetycko! Śmiało mogę powiedzieć, że ułatwia malowanie (blendowanie), pozwala mi robić makijaże, jakich wcześniej nie robiłam, bo wychodziły mi placki na powiekach. Dumnie oświadczam - już mi nie wychodzą! Zamawiałam online na bodyland.pl i było to dobrze zainwestowane 16,50zł.
A pędzel z Inglota, to kolejny świąteczny dar losu, którego ceny nie znam, a używam z przyjemnością do aplikacji cienia na powiekę. Jest do tego idealny, bo mały i precyzyjny. 


Hakuro H77

Inglot 20P

To, że w mojej kosmetyczce w oszałamiającym tempie przybywa też szminek, jest dobrawdy niesamowite. Do tej pory wystarczały mi balsamy nawilżające i EWENTUALNIE błyszczyki. Ale od jakiegoś czasu namiętnie dokupuję sobie nowe szminki. Tak, szminki! I testuję, testuję, testuje.... 
Jedną z ostatnich nowości jest flamaster do ust z Astora Nude Plum i na ustach, to faktycznie śliwka, bardzo urocza. Mogliście podziwiać ją na moich ustach na instagramie, dokładnie tu. Tyle przyjemności za 4.80zł z kosmetykizameryki.pl. Szersze recenzje jeszcze się pojawią.


Te suweniry znacie z Instagrama. Szminki MUA: śliwkowa - wild berry z limitowanej kolekcji i nr8 z kolekcji ogólnej. Nówki sztuki, nieśmigane.


I kilka rzeczy do domu - nowy, piękny, tani, cudny kominek do wosków. Według mnie idealny ;))) I do tego w zawrotnej cenie - 5,99zł. Nie chcę już nic więcej ;)


I zdobycze z dzisiejszej wizyty w szczecińskim Outlet Parku - z Empiku wyniosłam komplet miseczek za niecałe 16zł i książkę Murakamiego za 19,99zł. Szkoda tylko, że przygodę z jego piórem zaczynam od 2 części... 



Kolejne outletowe zdobycze, to dwie pary baletek: czerwone House, beżowe Cropp. Ceny kolejno: 15zł i 18zł. Przepraszam bardzo, kto by nie brał?



I na koniec (tak, to wreszcie koniec) dwie pary spodni. Wyprzedażowelove <3 Spodnie w kwiatki pochodzą z Bershki i kosztował 50zł (było jeszcze mnóstwo kolorów, ale postawiłam na jedne szalone), a jeansy na gumce sa z C&A i kosztowały złotych 40. Z jednych i drugich jestem niesamowicie zadowolona.


Okej, kto dobrnął do końca ten Mój Mistrz ;))) Po dwóch godzinach cieszę się, że skończyłam pisać całe to wypracowanie, ale przede wszystkim mam nadzieję, że Wy w jednym kawałku dojechaliście do końca ;)))
Dajcie znać czy coś z powyżej zamieszczonych przypadło Wam do gustu, może czymś Was zainspirowałam, a może jest coś co testowaliście i macie inne wrażenia niż ja. Czekam na komentarze i propozycje kolejnych postów. Mam jakieś swoje wizje, ale chętnie poczytam Wasze propozycje.

Pozdrawiam ;***

PS. Jesteście najcierpliwsi <3 Dziękuję ;*

12 komentarzy:

  1. podobno nie używasz podkładów, pudrów ect... jeśli możesz to napisz w kolejnym poście co robisz, że masz taką ładną cerę bez przebarwień i niedoskonałości ;) i jeśli mogłabym prosić to napisz coś o pielęgnacji paznokcie.. jakie odżywki np. ;) moje są strasznie cienkie i podatne na łamanie.. ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne top coaty <3 Co do cieni z Inglota to bardzo je lubie, a Twoja paletka prezentuje się cudnie ;) A Hakurki mam obydwa i spisują się świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten niebieski z Pease jest przepiękny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny post, miło się czytało :)
    Dobrze, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mi miło i też się cieszę, że jestem tu ponownie ;))

      Usuń
  5. Żeby ocenić kolor kosmetyków i trwałość musiałabym je wypróbować sama ;) na Tobie wyglądały szałowo (śledzę Cię także na Instagramie). Co do baletek, nie brałabym, te czerwone są obrzydliwe. Wyglądają jak dwie sprane szmaty. Beżowe są w porządku. Cieszę się, że w końcu pojawił się nowy post.
    Pozdrawiam!
    Stała Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ;)) moim zdaniem te czerwone też mają swój urok, ale oczywiście to rzecz gustu.
      pozdrawiam! ;)

      Usuń
    2. Moim zdaniem właśnie czerwone są fajne, a beżowe mi się nie podobają :) więc racja, rzecz gustu ;)) Każdy lubi co innego :)

      Usuń
  6. "Fakt - nie odpada już po pierwszym myciu rąk, ale długie kąpiele też odpadają." Dziwnie brzmi to zdanie.
    A w kwestii tych czerwonych baletek rzeczywiście nie skusiłabym się, wyglądają na strasznie styrane :)

    pozdrawiam S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahhaha! masz rację, ale to pewnie przez powtórzenie. później to poprawię ;) a baletki są takie 'mechate', stąd takie wrażenia
      pozdrawiam! ;)

      Usuń
  7. Co do Murakamiego, to może to Ciebie zainteresuje :)
    http://muza.com.pl/content/57-zimowa-wyprzedaz

    OdpowiedzUsuń

Niepodpisane komentarze nie będą moderowane. Chcesz wyrazić tu swoją opinię? Ok, ale podpisz się pod swoimi słowami ;)