Gdybym prowadziła comiesięczny ranking ulubieńców, to ta sukienka zajęłaby pierwsze miejsce w każdej kategorii - od ubrań, po jedzenie... A szczerze mówiąc w przymierzalni nie byłam przekonana czy mam ją brać czy jednak zostawić. Byłam zaskoczona przede wszystkim tym, że zmieściłam się w rozmiar 36., którego raczej nie noszę. Ale skoro wszystko było na swoim miejscu, a głosy spod przebieralni brzmiały jednakowo: bierz, bo jest ok!, bierz, bo jak nie to sam ci kupię! To kupiłam. Nie żałuję. Zdecydowanie ją uwielbiam.
Ale muszę się usprawiedliwić w obuwniczym temacie. Tego lata królują gumowe sandałki. I pojawią się na blogu w tym sezonie w większości postów (ja wiem, że wszyscy żyją już kolekcjami i sezonem jesień/zima, ale u mnie lato w pełni i nie dołuję się tą ciemniejszą stroną mocy).